Nieśmiertelność

Bez żalu odsuwam na bok nowokupione książki i zagłębiam się w starociach, które niespodziewanie opanowały moje biurko. Nie wdam się tutaj jak weszły one w moje posiadanie, bo wyznanie całej prawdy nie przyniosłoby mi chwały, ale wierzę, że warto było. Jedną z lektur już mogę tu w miarę składnie i skrótowo zrelacjonować.

Pzybrudzony zeszyt w brązowej ongiś skórze jest zapisany prawie do połowy. Znam jeden tylko holenderski zwrot: Kwestie van smaak - to za mało, by czytać holenderski tekst z XVIII-go wieku. Ale całość jest starannie przetłumaczona na portugalski. Nadal nie była to łatwa lektura, bo tak pismo kaligraficzne z XIX-go wieku jak i słownictwo wymagało ode mnie wiele cierpliwości. Jednak przebrnięcie przez tekst stało się moją obsesją.

Powiedziałem, że tłumaczenie jest staranne, ale nie we wszystkim jest wierną kopią zeszytu. Zapisy składają się z (1) normalnego tekstu, (2) uwag pełnych skrótów, dotyczących cen i ilości substancji o łacińskich nazwach, (3) modlitw i cytatów biblijnych po łacinie, (4) rachunków używających bardzo jak na owe czasy wyrafinowanych metod szeregów nieskończonych i równań różniczkowych. Niebieskawe folie poutykane między kolejnymi kartkami mieszczą tłumaczenie tekstu, parę komentarzy o portugalskich nazwach chemicznych substancji, pomijają całkowicie modły – a tekst matematyczny zawiera powtórzenie wszystkich rachunków z użyciem odmiennych technik i symboli! Jest jasne, że tłumacz (najprzypuszczalniej potomek autora, który od siebie zostawił tylko datę A.D. 1860 i inicjały L.-A. M. de O.) sprawdził poprawność wyników matematycznych, używając głównie notacji Leibnitza oraz współczesnych nowinek naukowych Francuza L. Cauchy'ego.

Mój wybór urywków tekstu wykazuje większą dozę szacunku dla dzisiejszego czytelnika niż dla autora sprzed 250 lat. Ale przeszłość jest długa a nasza cierpliwość krótka. Więc wyjaśnię jedynie, że bez wątpienia „bieda ludu z 1637” to krach spekulacji tulipanowej, a „wielkie pożegnanie” to odjazd Żydów z Recife do Ameryki Północnej, gdzie mieli założyć Nowy Amsterdam.

Użycie holenderskiego nie zdziwiło mnie, ale początkowo wydało mi się zaskakującym, że w rodzinie autora w sto lat po przechrzceniu się zachowano doskonałą znajomość hebrajskiego. Jednak odrzuciłem podejrzenie, że konwersja religijna była jedynie kamuflażem ochronnym: znajomość Nowego Testamentu i obfitość modłów i odniesień do Jezusa potwierdza głęboką religijność autora. Ponadto, wielokrotnie przekonywałem się, że jeśli w rodzinie zadomowionej od paru pokoleń w Brazylii młode pokolenie potrafi mówić i czytać po polsku, niezawodnie są to potomkowie polskich Żydów. W ich kulturze nikt nie udaje w pięć lat po zmianie adresu, że stara mowa została doszczętnie zapomniana.

„Sztuka” dziś jest nazywana „alchemią”. Starałem się sprawdzić w przeszukiwarkach czy istnieją informacje o dziele Isaaca Newtona, o którym poniżej mowa, niestety bez sukcesu.

Ostatnia uwaga: cytowane tu urywki niosą chaotyczną wiedzę o życiu autora, ale pełen tekst też nie zapewnia ciągłości. Dla piszącego ważniejszym był rejestr jego pomysłów i eksperymentów niż gładka fabuła o życiu w Recife.

kwiecień 1752
Zmęczenie długą podróżą powrotną z Paryża skłoniło mnie do przyzwolenia sobie na dłuższy wypoczynek bez zobowiązań. Choć listów polecających nie brak, nie chcę nad miarę balować i ćwiczyć błysków konwersacji. Zbliżające się 25-te urodziny skłaniają mnie do refleksji i modlitw.

Od przyjazdu do Pernambuco z księciem Maurycym nie było w naszej rodzinie nikogo, kto wróciłby dla nauk i przemyśleń do Niderlandów. Moi rodzice jak zawsze podjęli najlepszą możliwą decyzję przykazując mi studia w Utrechcie i w Paryżu. Spotkania ze światłymi umysłami i studia nad Geometrią i Sztuką odmieniły moje wnętrze. Poznanie prac genialnego Newtona (którego wiele dzieł jest jeszcze w moim nierozpakowanym bagażu) potwierdziło moje przekonanie, że moje pojawienie się na Ziemi w parę tygodni po jego śmierci jest dziełem Przeznaczenia i ma w sobie ukryty Cel. Oby miłościwy Pan nie kazał mi długo czekać na właściwe odczytanie jego tajnych nakazów.

[...]

maj 1755
Przekazują nasze zapisy, że wybierając się z księciem Maurycym w Nowy Świat przodkowie moi nie dotarli do wielkich bogactw ich krewnych, którzy w Niderlandach zostali (a bardzo mądrze część tych bogactw do Recife przesłali) ale też nie dotknęła ich bieda ludu z 1637. A że mój prapradziad Mosze, co mając zaledwie 13 lat zjechał tu w 1630 roku, w portugalskiej baronównie szczerze zakochal się, przyjął wiarę Naszego Pana i zmienił swe imię na José de Oliveira. Choć w gminie różnie o tym myślano, braterskie uczucia dla niego u reszty rodziny pozostały nieodmienionymi. Lecz tylko on i jego ukochany brat w chwili wielkiego pożegnania stali na lądzie. Cała reszta rodziny była na okręcie. Moi dalecy krewni cierpią już od pięciu pokoleń gwałtowne burze i zimy na północy – a mnie dane jest napełniać oczy urokiem tych skał i morza. I myśleć o Przeznaczeniu.

[...]

czerwiec 1755
Przeznaczenie przesłało swój znak wcześniej niż mogłem o tym pomyśleć. Choć umysł mój jest skierowany ku ponownym rachunkom tyczącym krzywej logarytmicznej a moja pracownia pełna jest substancji aktywnych i pełnych obietnic, muszę płynąć do Cambridge. Wydaje się prawdą przekazana mi w zaufaniu uwaga N.N. o istnieniu Wprowadzenia do Sztuki i Cyklach Kosmicznych Wielkiego Newtona. Oby Pan dopomógł mi dotrzeć do Prawdy!

[...]

luty 1756
Nie potrafię znaleźć w sobie energii mego Wielkiego Mistrza, by jak on móc pracować bez przerwy dni i noce. Gdy po osiemnastu czy dwudziestu godzinach wysiłków służba przynosi mi do pracowni posiłek, znużony oddalam się od Sztuki i wpadam w długi sen. Czasami nie wiem gdzie jest sen a gdzie rzeczywistość – przecież na Boże Narodzenie ożeniłem się z Adelią, a nie zanotowałem tu choć jednego słowa o jej czułym i radosnym towarzystwie w moim domu. Na przyszłe Boże Narodzenie pojawi się mój potomek. Oby jego ojciec miał przyzwolenie Nieba na dojście do największej chwały pożądanej przez wszystkich wiernych, co oddali się Sztuce.

Bez wątpienia usilne studia nad Wprowadzeniem do Sztuki niesłychanie przyspieszają me kroki. Jak wdzięczny jestem losowi przekazanemu mi przez Pana, że od małego radziłem sobie bez trudów z językiem Tory. Dzieło Newtona w każdym urywku pełne jest odniesień do Kabały, które tylko dzięki wielu latom lektur można właściwie zinterpretować.

Nie wdam się tutaj jak dzieło to weszło w moje posiadanie, bo wyznanie całej prawdy nie przyniosłoby mi chwały. Lecz jeśli to nastąpiło, musiało to być ukrytym Planem Naszego Pana, więc godnie, z radością i dumą spełniam moje przeznaczenie.

[...]

luty 1762
Wkrótce po szóstych narodzinach uwielbianego Jakuba otrzymałem dar wielkiego piękna: dwa lata pobożnej i usilnej pracy przyzwoliły, bym w transformacjach fluksji Cyklów Kosmicznych zdołał odkryć subtelny lecz istotny błąd rachunkowy – a także by snop światła z Nieba wskazał mi drogę do naprawienia go. Choć przerażenie ogarnia mnie chwilami na myśl, że poprawiłem samego wielkiego Newtona, jestem coraz pewniejszy, że taki jest Wyższy Zamysł i dlatego urodziłem się wnet po jego odejściu. Choć jestem tego niegodny, to ja będę wybrany, by dojść tam gdzie od wieków ludzkość dojść pożąda! Oby wszyscy Aniołowie utrzymali mnie w dobrym zdrowiu i spokoju ducha, bym mógł dokończyć wkrótce mego dzieła.

[...]

kwiecień 1770
Co za chwała! Co za chwila! Jutro w obecności zacnego biskupa Dom Pedro, mego trzynastoletniego Jakuba, mojej ukochanej Adelii i moich służących wykażę jak w moim skromnym ciele nastąpi cud przyzwolony przez Wolę Pana a urzeczywistniony przez największej czystości i mocy eliksir. Odwieczne marzenie ludzkości spełnione, moje imię zapamiętane na zawsze, moje imię wymieniane przez potomków tuż po imieniu Descartesa i Newtona … Gloria, gloria! Tylko parę godzin dzieli mnie od tej chwili. Podniecenie spać mi nie dozwala, lecz wiem, że precyzja ruchów i skupienie ducha przy modłach będzie bardzo istotne, więc muszę odpocząć. To jeszcze tylko parę godzin. Tylko parę godzin …


Pierwotnie umieszczone na Makutrynie w „Zdalnym kursie portugalskiego”, V/04, felieton 62