Wśród absurdów inflacji |
Dobrze mnie traktuje ma nowa rodzina: |
Miał podać szczegół. Przedłożył |
Szczypior, chrzan, cebula, Cenić muszę, lecz amorówSzczypiorek, czosneczek, Kulka muszkałtowa? Wybaczcie, ale teraz Będzie twarda mowa: Im wyście drobniejsi |
W kulinarii dorsz zapłakał
Ciemno, ciasno. Gęsty olej. |
Wóz ma cztery koła.
Ja nie mam byka.
Ja nie jestem wozem.
Kiedy w wozie nie ma byka, |
Stoi na stacji lokomotywa,
O pasażerach mówi: grubasy
Dla nich widoki, przygoda czysta
Czy za Cygankę oni mnie mają
A pod Kasprowym |
Biała kłowa
Kto ty jesteś?
Bo Małyja od Łydzyka
A gdy płynie zwyłodniała
Płosta spława, wszak nasz nałód |
Święty, więc cudownie; cudowny, więc święty. Uczy nas historia, że gdy tego trzeba Nasz Naród Wybrany ma dostęp do nieba
Stać w kolejce to nie dla nas,
W lustrach uśmiech, |
Gdyby kózka nie skakała
W gruncie rzeczy dług był krótki,
Nie cieszyła się nim wiele,
Sędzia łypnął na nią bykiem
Resztę znamy. Głupiej kózki
|
Jedna obraza, Msza siódmego dnia. |
Panie Jan Miodek, wiem że w polskim Nie ma dla pana wątpliwości. To doskonale. Bo mam kłopot Co mnie przyprawia wprost o mdłości.
W krzyżówce w pionie mam rzeczownik Od środy z rodzicamiMamusia pracę magisterską Z historii kurwa napisała I mówi, że na studiach z takim Słowem się kurwa nie spotkała.
Mój tata też nie przygłup żaden Trzeba nam jak najszybciej |
Wiersz oparty na wieczornym westchnieniu Wojtka K.: teraz trochę higieny osobistej i jakiś ładny wiersz do poduszki. Jutro dalszy ciąg zabawy.
Akt I
Szczoteczka. Piżama. Dyskretny abażur. Akt II
Parę linii (Wojtek myśli) Akt III
Wierszyk do poduszki. Akt IV
Wierszykowe uroki, mroczne czary mary, Akt V
Ziewający wierszyk |
|
W Katowicach była świnia zuchwała Co o Pepsi ani słyszeć nie chciała. Widząc jej butlę na stole Mogła ją przegryźć w mozole Ale za nic za ciecz się nie brała.
|
|
Wypaplała mi pewna dziewucha Że ma uśmiech od ucha do brzucha Nikt się dziś we Floripie nie śmieje Bo węchowo niedobrze się dzieje Kiedy w śmiechu jelito wybucha. |
|
Zamartwiało malarza z Opola Że pecunia non omlet; on wolał Smażyć euro z jajkami i z porem. Wtapiał w danie swój talent z uporem Lecz miał jaja ze smakiem, więc olał. |
|
Złota rybka co pod Gnieznem mieszkała Obsesyjnie fok i morsów się bała. Z tego strachu, idiotka Zesrała się do środka No i potem ohydny smak miała. |
Gdy dwóch robi to samo |
ty mnie dotykasz niemile |
Nad zatoką bocian leci;
Na nic czułe to zaklęcie;
Cog ogoni? Żabi miraż |
Pozdrawiam śląc dla Was kwiat wiśni, |
Leżę pod drzewem |
Poemat zainspirowany przez.
Inspiracja smutna: biurokrata T.D. Inspiracja wesoła: dziennikarz Stefan Grass |
Kogo karmią syreny, |
Podskakują na ścieżce parami
Ciężkie zady im się stykają
Tym trąby się prawie zaplotą A ja?
Choć bez pary ni kroku nie ruszę Ech Stoi na stacji lokomotywa, |
Na skraju lasu
Choinek losem
Rzekł on sosenkom:
Zawsze Wielkanoc
Po tej przemowie |
Szacunek w oczach |
Gdyby to, co ma nastąpić
Zgłębić tego nie potrafię. |
W górskim ośrodku przy śniadaniu siedzieli młodzi ludzie. Wpatrzeni byli w dal, przez szerokie okna, bo dużo myśleli i od tego później profesorami zostali. A dal przed nimi tylko jedną barwę miała.Czy chce pan kawałek białego sera? spytał uczynny gospodarz. Młodzieniec znowu wpatrzył się w dal i rzekł: W zimie? Nie, dziękuję.
po dziesiątkach lat, Floripa, 16/I/06
Długie słowa ości pełne, |
dużo byńdzie |
Ubi patria ibi bene?No, teraz to mnie chyba wygonią. Ale dokąd? Aby nie na Jamajkę. Nie znoszę reaggie. Ani do Bułgarii. Jacyś ponurzy. Ani do Peru, bo źle o nich myślę. Ani |
pisać | wzdłużnie czy nadfaktnie |
hotel, order, krupa, dupa | |
z ludem | albo strukturalnie |
piwo, wyjazd, hej |
Autor co nie ma odzewu Jest biedny jak norka na słupie, Nocami mamrocze po cichu Że czemu go zapomnieli? |
Sroga zima swoim chłodem |
Skuła moje strony |
I termometr pokazuje |
Osiemnaście stop |
Och, cholera. Coś się nie rymi. I nie sensi. No to nie będę wierszyć |