Andrzej Solecki
Więc wielkich Jaś ryb nigdy nie łowił ale i małe nie bardzo mu się nadarzały bo miał on dużego rypecha i jak już coś mu się wędki czepiło to była to wstrętka albo chuda czyżałka, albo stara rzemułka lub śmierdzący rak. I kto inny by rzekł: basta! i poszedł do miasta i szlus, ale Jaś nie rzekł, bo co jak i komu rzec on miał skoro był on sam. A sam on był bo był on Samotnym Jasiem.
Pewnego ranka Jaś się obudził wiedząc, że coś w swym życiu zmienić musi. I tak on pomyślał: pójdę i połowię. Jak się nałowię to se dobrze podjem. A jak nic nie wyłowię to wejdę do rzeki i nigdy nie wyjdę bo się utopię. Pomyślane załatwione. Najlepszą swą kurtkę z nowymi łatami nałożył, zęby wyczyścił, chrust przygotował i na rzeki skraju wędkę zarzucił. I po paru chwilach coś się w wodzie zakręciło, za wędkę chwyciło i szczypało aż radość. Więc zręcznym podchwytem Jaś rybę wyławia, do ręki ją bierze, haczyk z niej wyciąga i rybie się przygląda: obiad to czy przynęta? Mała ona jakoś. Ale gdy do stuknięcia ją w głowę się przymierza ryba dziób swój otwiera i Jasiowi rzecze: dzień dobry, rybaku. Dzisiaj szczęście miałeś. Popatrz na me barwy. Złotą jestem rybką i warto mnie ocalić. Jeśli z życiem mnie puścisz to trzy twoje życzenia w prawdziwą prawdę zamienię. Więc wrzuć mnie do wody i stań się czym zechcesz. Na początek co wolisz, pałacowe życie? Podróż do Paryża? Głos jak u skowronka?
Jaś pomyślunek miał szybki i wszystko zrazu pojął tak łatwo i jasno że ani się nie wystraszył a nawet wręcz odwrotnie, prawie czerwony z gniewu się zrobił. I takie mu myśli gorzkie przemykały: takiej skurczyrybie to nigdy źle nie jest. Nawet gdy ją z wody ktoś kiedyś wykidoli to ona się wykpi trzema życzeniami. Całkiem inna gadka niż rybacka zgaga. Lekki odmach płetwy i znikają kłopoty. Tak, dobre to życie. Chyba wiem, co zrobię. Popatrzył rybce w oczy i zaśmiał się z cicha. Co ci w głowie, rybaku wystraszyła się rybka. Czy myślisz że warto na dwa małe kęsy zamienić bogactwa co tylko w bajkach stoją? Mów swoje życzenie i zapomnij głupoty. No więc? Jakie jest te twoje pierwsze życzenie?
Chcę żebyśmy się zamienili miejscami powiedział rybak. Co ty, żartujesz? żachnęła się rybka ale nim mówić to skończyła to już Jasiem była i w ręce Jasia czyli złotą rybkę trzymała. I ta złota rybka tak jej zagadała: a teraz, kochanieńki, jakie jest twoje drugie życzenie?.
W swoim rybim życiu dawna złota rybka w różne szachy grała i z różnych impasów wypływała i dobrze wiedziała, że zagrawszy zbyt szybko i z głupia frant źle na tym wyjdzie. Bo jak powie to samo co dawny Jasiu to pozwoli jedynie by ten sprytny rybak powtórzył życzenie ale by to było trzecie a nie pierwsze i będzie koniec gawędy i on pójdzie do rzeki a ona jako rybak w połatanej kurtce jedzenia szukać będzie. Ale jak przemyśleć te rybie tarapaty jeśli rybka złota nalega: no to jak, mam umrzeć bez wody czy wreszcie mi powiesz swe drugie życzenie? No więc w trymiga rybak czyli rybka odpala życzenie by z rybackiej doli się wymigać: chcę też być złotą rybką.
W tej samej chwileczce do rzeki chlupnęli i złota rybka-Jasiu usłyszał pytanie: no a jakie jest twoje trzecie życzenie? Otworzył pod wodą swe nowe rybie oczka i obejrzał z bliska pierwszą złotą rybkę. A jakie twe imię? zapytał. Milena, bo co? O, samica? Ładna-ś. Ładna-m, i co z tego? Chcesz wyjść za mnie? Prosisz mnie o płetwę? zdumiała się Milena lecz nim mówić skończyła małżeństwem już byli i szczęśliwie razem żyli. I prawdę powiedziawszy to wkrótce znacznie tę rzekę zarybili.
Koniec. To była historia prawdziwa o złotej rybce i o rybaku Jasiu co do rzeki wszedł i do starej chaty nie wrócił ale dobrze na tym wyszedł.