_______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 30.10.1992.                                      nr 48
_______________________________________________________________________

W numerze:
          Jerzy W. Rudzki - Koncert w Sopocie
          Jerzy Remigioni - Willy Brandt
       Jerzy Karczmarczuk - Von Stauffenberg - wzor dla Polakow?
       Jerzy Ciechanowicz - Polska uczynila mnie dojrzalym - rozmowa
	                      z Sante Graciottim
           Maciek Cieslak - Dostrzezone - rozwazone
_______________________________________________________________________

[Od red.] Gdyby nie jeden Maciek, dzisiejszy numer bylby zdominowany 
przez Jerzych :-). Maciek swiezo powrocil z Polski, nie mamy wiec 
uczucia, ze madrzymy sie na tematy geograficznie dalekie. Jurek
K-uk (sam aktualnie w Polsce) relacjonuje poza tym dyskusje z "Gazety 
Wyborczej" na temat Stauffenberga, ktora wydaje sie byc podobna do 
bulwersujacej sprawy Kulklinskiego. Na poczatek zas mamy cos z 
show-businessu. [J.K-ek]

_______________________________________________________________________

Jerzy W. Rudzki 

(dziennikarz, Alexandria, VA)

                           KONCERT W SOPOCIE
                           =================

Zazwyczaj nie nudze sie biernie, ale po "O Walesie rappem"
("Spojrzenia" nr 45) odpowiadam na apel postanowiwszy spojrzec
przelotnie na jeden z koncertow tegorocznego festiwalu sopockiego,
ktory obejrzalem w TVP.

Wsrod laureatow Bursztynowego Slowika za tak zwany caloksztalt
znalezli sie m. in. Tadeusz Nalepa i Czeslaw Niemen. 

Ten pierwszy przypomnial kilka swych przebojow mojej wczesnej 
mlodosci ("Jak ladnie ci w tej sukni", "Noca puka ktos") i sluchalo 
sie z przyjemnoscia, choc glos juz nie ten. 

Ten drugi natomiast usilowal - nie po raz pierwszy zreszta - stworzyc 
wrazenie czlowieka - orkiestry. Czlowiek byl, lecz orkiestra odmawiala 
posluszenstwa. Nieustannie krecil potencjometrami (nie mylic z 
uderzaniem w klawisze czy przyciskaniem guzikow syntezatorow i 
generatorow dzwieku) i odnosilem wrazenie, ze w ten wlasnie sposob 
usilowal przekonac publicznosc o niezwyklej wadze swych czynnosci na 
scenie. Byl tym zajeciem pochloniety tak wysoce, ze w pewnym momencie 
zapomnial przyblizyc do ust niesforny mikrofon co raz oddalany i 
przyblizany reka mistrza. Ukoronowaniem wystepu Niemena byl numer z 
ordynarnego playback'u. Niestety nie zaspiewal "Pod Papugami" ani 
niczego z Norwida.

Gwozdziem programu owego wieczoru byl jednak wystep piosenkarza,
ktorego godnosci juz dzis nie pomne. Zapowiedzial, ze wykona tylko
jeden utwor, ktory zadedykowal Johnowi Lennonowi, po czym odspiewal
zlym glosem i rownie dobra angielszczyzna "Imagine". Zadalem sobie
pytanie, ktorego nie zadali sobie chyba organizatorzy: Po co?

Najbardziej autentyczny owego wieczoru byl bez watpienia Kazik
Staszewski. Jego "Jeszcze Polska" wyraznie wprawila w zaklopotanie
konferansjerow w osobie p. Niedzwieckiego i slodkiej panienki
z londynskiej MTV. Tekst, ktorego autorem jest - jak wynika z
opisu kasety zakupionej najzupelniej legalnie - SHPENYAGAH, uwazam
za godny przytoczenia. Specjalnie dla entuzjastow Kazika - rowniez
CYRK. Oba spisalem z tasmy.

JESZCZE POLSKA
--------------

Popatrz dookola ile brudu na ulicy
jacy ludzie sa zniszczeni jacy oni umeczeni
a nocami pod domami stoja brudne prostytutki
boje chodzic sie po nocy tyle teraz jest przemocy
te kobiety co pracuja dni i noce po fabrykach
ci mezczyzni ktorzy topia swoja rozpacz w tanich winach
nie widzacy ladnych rzeczy, dla nich nie ma ladnych rzeczy
popatrz, popatrz dookola i nie staraj sie zaprzeczyc
te parkingi hotelowe z zebrzacymi dzieciakami
szczesciem ich jest umyc auto z niemieckimi numerami
taksowkarze w samochodach graja w karty za pieniadze
wyczekuja cale zycie na swojego dobroczynce
te widoki nienormalne dla nas przeciez sa normalne
juz jestesmy nienormalni
Coscie skurwysyny uczynili z ta kraina
pomieszanie katolika z mania postkomunistyczna
ci modlacy sie co rano i chodzacy do kosciola
chetnie by zabili ciebie tylko za ksztalt twego nosa
juz ruszyly wody z gory do jeziora zatrutego
do jeziora nienawisci domu smoka pradawnego
w kazdym jednym towarzystwie tylko mowa o pieniadzach
przedsiebiorcy sie bogaca ale coraz brudniej w kiblach
na ulicy pod palacem smrod handlarzy sie unosi
pija pluja i rzygaja i sprzedaja w miedzyczasie
na plandekach i gazetach lezy scierwo zabrudzone
a na stolach czekolada razem z piwem przywieziona
te kobiety co pracuja az po dwunasta godzine
aby kupic troche chleba i wyzywic swa rodzine
to poczatek konca
coscie skurwysyny uczynili z ta kraina
gdzie te tlumy brudnoszare ida latem wiosna zima
i mijaja samochody z wytluczonymi szybami
i nie patrza na zebrzacych z wyciagnietymi rekami
te kobiety co wracaja po katordze swej do domu
wlosy kurzem posklejane czeka na nie pani w domu
hej to jedzie twoj autobus i czerwony jego kolor
a ty mowisz byl czerwony teraz tylko smrod i odor
czemu w lecie tutaj w tlumie wszyscy strasznie smierdza potem
i nie myslec chca samemu maja juz gotowe zwroty
na ulicy i w mieszkaniach koktail ksiedza z przewodnikiem
kto nie cierpial za komuny teraz jest po prostu nikim
o czym chcial powiedziec pyta pani od polskiego
chcial pokazac nierownosci kapitalizmu wczesnego
to bogaci i biedni bogaci i biedni bogaci i biedni
coscie skurwysyny uczynili z ta kraina
czas idzie od wiekow plynie i nie zatrzymasz go sila
glupia duma narodowa i kompleksy od stuleci
brudne twarze z wasikami ci agresywni frustraci
te kobiety umeczone kiedy noc na niebie swieci
stoja jeszcze na swych nogach piora rzeczy swoich dzieci
starszy czlowiek w barze mlecznym je kartofle z ogorkami
cale zycie tyral w hucie a do huty dokladali
cala jego ciezka praca wszystko bylo chuja warte
gdyby lezal cale zycie mniejsza czynilby on strate
w starej czesci tego miasta prosza chorzy o jalmuzne
gdy juz maja ile trzeba to kupuja heroine
a nocami pod domami okradane samochody
boje chodzic sie po nocy tyle teraz jest przemocy
to przepowiedziane przepowiedziane przepowiedziane
popatrz dookola ile brudu na ulicy
jacy ludzie sa zniszczeni jacy oni umeczeni
w samochodach przy chodnikach z lustrzanymi okularami
siedza grozni i ponurzy z gazowymi naganami
tu zlodzieje okradaja wszystkich ktorzy sie ruszaja
i nie mysla o policji bo ci teraz spowiedz maja
czasy rodza sie na nowo o piecdziesiat lat za pozno
eksperyment wykonany lecz niestety nie udany
a wiec powrot do przeszlosci chwytac to co juz ucieklo
i wymyslic sobie niebo i wymyslic innym pieklo
popatrz na ulice jaka rzeka naprzod plynie
w samochodzie przy chodniku zaplacono juz dziewczynie
dzien juz ma sie ku koncowi noc zakryje wszystkie brudy
widac bedzie mniej wszystkiego tylko bicie lezacego
juz umiera ta kraina tego nikt juz nie powstrzyma
juz umiera ta kraina
juz umiera ta kraina tego nikt juz nie powstrzyma
juz umiera ta kraina
juz umiera ta kraina tego nikt juz nie powstrzyma
juz umiera ta kraina
juz umiera ta kraina tego nikt juz nie powstrzyma
juz umiera ta kraina
czesc czesc czesc czesc

CYRK
----

nareszcie wolni moi drodzy koledzy zjechal cyrk z zapasnikami
wysiadajcie i patrzajcie a zaczniecie klaskac sami

moi drodzy koledzy dzisiaj pierwszym pojedynkiem
beda walczyc na arenie katolik z elektrykiem

mysle bedzie wielka walka wysluchajcie co wam mowie
oni obaj preza torsy we wspanialej sa formie

moi drodzy koledzy zaraz wszystko sie zaczyna
pod dachem namiotu introdukcja pianina introdukcja pianina

ten starszy jeczy wolno mowi jakie sa przyczyny
jedno wiem na pewno on nie wacha kokainy

mlodszy tyje z dnia na dzien ale wy sie nie bojcie
to oznacza, ze przed walka sie odzywia znakomicie

a w mym domu syn spi gdy wraca ze szkoly
zona pranie pierze a gazeta lezy

lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej
i bedzie jeszcze lepiej kielbasy coraz wiecej

w gazecie prognozy temperatura wznosi sie
stary sie krztusi gdy mlody go dusi

lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej
i bedzie jeszcze lepiej gorzaly coraz wiecej

juz chwycili sie za bary ile tluszcza ma radosci
czego sie nie robi dla ludnosci przyjemnosci

w naszym cyrku jeszcze dzisiaj walcza inni zapasnicy
jest ich tylko kilku kazdy moze to policzyc

jeden troche silny tylko buzke ma dziecinna
i trzej inni jeszcze na arenie sie zmieszcza

lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej
i bedzie jeszcze lepiej kielbasy coraz wiecej

a piatek wyplata bedzie swietna zabawa
az przepelni sie czara glowa spadnie z zegara

lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej
i bedzie jeszcze lepiej, gorzaly coraz wiecej

moi drodzy koledzy co za tumult jest w namiocie
tluszcza placi i wymaga

a tu stary przegral szybciej niz sie wszyscy spodziewali
i popadli w stan histerii

na widowni pod dachem nowi ciesza sie niewierni
bo w ich domu syn spi gdy wraca ze szkoly
zona pranie pierze a gazeta lezy

lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej
i bedzie jeszcze lepiej, gorzaly coraz wiecej

a w gazecie prognozy sie sie sie nie sprawdzily
stary sie zakrztusil gdy mlody go dusil

lecz przyjechal z oddali piekny mlodzian w stali
obiecal ze da wiecej kielbasy i pieniedzy


                                  Jerzy W. Rudzki
_______________________________________________________________________

Jerzy Remigioni 


                             WILLY BRANDT
                             ============

Przed ok. dwoma tygodniami prasa calego swiata doniosla o smierci Willy 
Brandta, bylego kanclerza Republiki Federalnej Niemiec, laureata 
pokojowej nagrody Nobla w 1971 roku. Byla to postac niecodziennego 
kalibru i jako taka, sadze, warta paru slow, ktorymi chce podzielic sie 
ze wspolczytelnikami "Spojrzen".

Nie bede tu przytaczal calego zyciorysu, ktory byl publikowany w wielu
czasopismach, jak rowniez na Clarinecie. Mimo to warto podkreslic, ze
zyciorys ten byl jak na Niemca tego pokolenia (rok urodzenia 1913) bardzo
nietypowy. Przede wszystkim przez to, ze Brandt, jeszcze pod swoim
pierwszym nazwiskiem Herbert Frahm, zdecydowal sie opuscic Niemcy zaraz
po dojsciu Hitlera do wladzy. Nie mial tam zreszta czego szukac, byl
czlonkiem jednej z bardziej radykalnych partii Republiki Weimarskiej,
mial wiec wszelkie szanse wyladowac w pierwszym rzucie w Dachau. Mimo
swej lewicowosci nie byl jednak komunista i nie udal sie do Mekki
czyli Moskwy, jak n.p. Ulbricht czy Pieck, lecz wyemigrowal do
Norwegii.

Pod przybranym nazwiskiem Brandt przezyl - nierozpoznany - w Norwegii 
najazd hitlerowski, zas reszte wojny przetrwal w Szwecji. Jako obywatel
Norwegii przyjechal do Niemiec sprawozdawac proces norymberski. Juz jednak
w 1947 roku zrezygnowal z paszportu norweskiego i powrocil do
obywatelstwa niemieckiego, od razu aktywnie wlaczajac sie w nurt
polityki jako socjaldemokrata. Zostal bliskim wspolpracownikiem i
protegowanym pierwszego przewodniczacego powojennej SPD, Schumachera,
ktory ulatwil mu bardzo szybka kariere w hierarchii partyjnej, a
nastepnie wybor na burmistrza Berlina Zachodniego. Stanowisko to Brandt
obejmowal w nielatwych latach 1957-1966. Zachowalo sie w pamieci jego
zdjecie z Johnem Kennedym, kiedy ten ostatni oswiadcza `Ich bin ein
Berliner'.

Juz w 1961 roku Brandt byl kandydatem SPD na kanclerza RFN, ale czasy
nie dojrzaly jeszcze do dojscia tej partii do wladzy - od 1949 roku przy
rzadach nieodmiennie byla CDU/CSU, najpierw pod przywodztwem Adenauera,
a po odejsciu tegoz na emeryture - Ludwiga Erhardta. W 1965 roku Brandt
przegral kolejne wybory - kanclerzem zostal chrzescijanski demokrata
Kurt Georg Kiesinger - dosc obslizgla postac, byly czlonek i funkcyjny
propagandzista NSDAP. Glownym zarzutem wobec Brandta bylo to, ze w
krytycznym momencie `zdradzil ojczyzne' udajac sie na wygnanie, zamiast
walczyc w szeregach Wehrmachtu (echa starej teorii "Dolchstossu" czyli
ciosu w plecy jako przyczyny kleski Niemiec w I Wojnie). Oczywiscie nie
wspominano o tym, ze szans na sluzbe w armii Brandt nie mial zadnych - w
najlepszym razie przezylby 12 lat w kacetach jak Honecker (ten ostatni
ostal sie przy zyciu tylko za cene zostania kapusiem Gestapo).

Juz w 1966 roku jednak nastapil kryzys w rzadzacej koalicji CDU/CSU/FDP
i CDU/CSU zmuszona byla podzielic sie wladza z SPD. Brandt zostal
wicekanclerzem i ministrem spraw zagranicznych w rzadzie tzw. `wielkiej
koalicji', po kolejnych zas trzech latach nastapil wielki moment w jego
zyciu - SPD wygrala wybory i byla w stanie po raz pierwszy sformowac
rzad (w koalicji z FDP, ktorej przewodniczacy, Scheel, zostal
wicekanclerzem i ministrem spraw zagranicznych).

Otoz ten wlasnie duet Brandt-Scheel zdecydowal sie na otwarcie RFN na
wschod, w tym Polske. Poprzednie rzady trzymaly sie sztywno tzw.
doktryny Hallsteina, ktora zakladala, ze RFN jest jedynym panstwem
niemieckim, w zwiazku z tym nie moze utrzymywac stosunkow z zadnym
krajem uznajacym NRD (z wyjatkiem ZSRR, z przyczyn raczej
pragmatycznych). Brandt i Scheel twierdzili, ze nie rezygnuja ze
zjednoczenia Niemiec, ale jest to perspektywa na tyle odlegla, ze nalezy
wykazac pragmatyzm i realizm. W latach 1970-72 nastapila seria
negocjacji zakonczonych podpisaniem ukladow ze wszystkimi panstwami
komunistycznej czesci Europy.

Na poczatku grudnia 1970 roku Brandt i Scheel przybyli do Warszawy.
Wizyte te poprzedzily wielomiesieczne negocjacje, ktore prowadzili 
dyplomaci, a zwlaszcza Egon Bahr. Ich final byl podobno bardzo
dramatyczny i wielokrotnie grozilo zerwanie rozmow, ale w koncu uklad 
miedzy PRL i RFN, zastepujacy formalnie uklad pokojowy konczacy dla 
Polski II Wojne Swiatowa, zostal podpisany. Znajoma osoba, ktora byla 
obecna podczas negocjacji, twierdzila nieco zlosliwie, ze bylo to 
mozliwe tylko dzieki temu, ze Brandt zakochal sie w Gomulce (z 
wzajemnoscia).

Wizyta Brandta w Warszawie przeszla do historii jeszcze z jednego
powodu: pamietam jak dzis, gdy w ramach zaplanowanego przez protokol
zlozenia wienca pod pomnikiem Bohaterow Getta Brandt wykonal gest do
protokolu nie nalezacy: ukleknal ze spuszczona glowa i tkwil w tej
pozycji kilka minut. Byl to symbol nad symbole: oto Niemiec, ktory
osobiscie za zbrodnie hitlerowskie w zadnej mierze nie byl
odpowiedzialny, odbywal jako kanclerz swego kraju pokute zarowno wobec
Zydow, jak i Polakow.

Nie trzeba dodawac, ze `Ostpolitik' Brandta nie cieszyla sie poczatkowo
wielka popularnoscia w Niemczech, wymagala wiec olbrzymiej smialosci.
Wiazala sie bowiem z uznaniem realiow powojennych, a zwlaszcza podzialu
kraju i utraty jego terytoriow wschodnich. Polityka socjaldemokracji
niemieckiej wobec krajow wschodnioeuropejskich, zwlaszcza za rzadow
nastepcy Brandta, Helmuta Schmidta, tez nie zawsze spotykala sie z
uznaniem opozycji w tych krajach. Wielokrotnie zdarzalo sie slyszec
opinie, ze nawiazujac coraz ciasniejsze stosunki z tymi krajami, jak
rowniez NRD, Niemcy Zachodnie legitymizowaly rzadzace nimi rezimy i
utrwalaly je. Ba, chodzily rowniez pogloski, jakoby Brandt byl agentem
sowieckim, co jakby mialo pewne uzasadnienie z powodu jego dzialalnosci
w mlodych latach.

Mysle, ze tak naprawde dylemat ten pozostal nierozwiazany: jak dalece
`Realpolitik' Brandta utrwalala rezimy komunistyczne, a w jakim stopniu
poprzez ulatwienie kontaktow miedzyludzkich przyczynila sie do ich
upadku. Zebraloby sie argumentow na poparcie obu hipotez. Piszacy te
slowa ma swoje zdanie, dosc egoistyczne: gdyby nie ta polityka, zapewne
nie bylby w stanie ich pisac w Bundesrepublice, ktora dosc szybko w
latach 70-tych stala sie krajem wyjazdowym numer 1 dla Polakow.

Mysle jednak, ze malo osob podwazy zaslugi Brandta dla rozwiazania
sprawy bodaj najwazniejszej dla Polski, niezaleznie od rezimu, ktory nia
w danym momencie rzadzil: ustabilizowania granic i pozbycia sie poczucia
niepewnosci wobec intencji Niemiec. Pamietajmy, ze komunisci generalnie,
a Gomulka w szczegolnosci, celowali w uzywaniu straszaka na
spoleczenstwo polskie: przyjdzie Hupka - Czaja i zabierze wam polowe
Polski, wiec lepiej trzymajcie sie naszej, czyli komunistycznej,
spodnicy. Argumenty te byly wprawdzie w uzyciu jeszcze dlugo w latach
70-tych, a odzyly w stanie wojennym, ale mysle, ze coraz mniej ludzi w
nie wierzylo.

Jezeli ktos wierzyl w teorie, ze Brandt byl agentem, to jego upadek
powinien tym przekonaniem zachwiac: osobisty jego sekretarz o pieknym
hugenockim nazwisku Guillaume okazal sie kapitanem wywiadu NRD. Brandt
wyciagnal w tego wlasciwe konsekwencje: podal sie do dymisji, choc
wlasciwie nie musial. Odtad poswiecil sie pracy wewnatrz swojej
partii i lojalnym popieraniu kolejnego socjaldemokratycznego kanclerza,
Helmuta Schmidta.

W tym schylkowym okresie kariery mialem okazje widziec go kilkakrotnie,
gdy przemawial na roznych wiecach wyborczych SPD. Nie bylem nim
zachwycony: byl klasycznym demagogiem jesli chodzi o styl i forme
przemowien, choc niekoniecznie jesli chodzi o tresc. Dosc humorystyczne
bylo nasladowanie go przez kolejnego, niefortunnego kandydata SPD
na kanclerza, Hansa-Joachima Vogla, ktory sprawial bardzo prostoduszne
wrazenie i nijak sie na demagoga nie nadawal. Ale jak widac magia
Brandta ciagle jeszcze dzialala.

Jakimi slowy zamknac by ten nekrolog? W moim pojeciu Brandt byl
czlowiekiem, dzieki ktoremu pojecie `lewicy', tak ostatnio wsrod
rodakow niepopularne, zachowalo w znaczeniu `socjaldemokracja' swoj
wlasciwy i pozytywny wydzwiek. Byl tez politykiem, ktory udowodnil, ze
demokracja jest systemem politycznym, ktory znalazl w powojennych
Niemczech nie tylko racje bytu, ale wrecz popularnosc. I byl 
czlowiekiem nieprzecietnej odwagi.

                                       Jerzy Remigioni
_______________________________________________________________________

Jerzy Karczmarczuk

                   STAUFFENBERG - WZOR DLA POLAKOW?
                   ================================

"Gazeta Wyborcza" z 30 sierpnia br. przynosi ciekawa polemike miedzy
Januszem Roszkowskim, a Andrzejem Szczypiorskim. Temat jest raczej
ponurawy i denerwujacy. Otoz w 48 rocznice nieudanego zamachu na 
Hitlera, w "Wilczym Szancu" w Gierlozy pod Olsztynem odslonieto tablice 
pamiatkowa ku czci pulkownika Klausa Schenka von Stauffenberga i innych 
zamieszanych w zamach czlonkow niemieckiego ruchu oporu. Tekst tablicy 
zawieral slowa: `(...) Zarowno on, jak i wielu innych, ktorzy stawiali 
opor dyktaturze hitlerowskiej zaplacilo za to zyciem'.

Janusz Roszkowski ostro zaprotestowal. Stwierdzil, ze tablica jest
moralnie podejrzana, a napis falszywy, gdyz istota zamachu na Hitlera 
nie byla walka z dyktatura, a proba ratowania resztek Niemiec przed
anihilacja. Roszkowski nie umniejsza heroizmu czynu oficera, ale glebsza
motywacje zamachu wiaze z chlodna kalkulacja wyzszej kadry oficerskiej -
gdyby sie udalo pozbyc Hitlera i jego otoczki, rozmowy z aliantami
wygladalyby inaczej i warunki pokoju bylyby lepsze.

Zamachowcy byli wysoko awansowanymi zolnierzami i realizatorami kampanii
wojskowych Hitlera. Roszkowski zadaje pytanie, czy dopiero w polowie
1944 r. zdali sobie sprawe z ich zbrodniczosci? Ich polityczny program
zreszta nie pozostawial wiele zludzen, np. co do przyszlego miejsca
Polski.

Nie umniejszajmy bohaterstwa von Stauffenberga, dobrze. Ale czy musimy
stawiac go na rowni np. z Hubalem, powstancem warszawskim, czy 
zolnierzem spod Monte Cassino? Oni tez `stawiali opor'.

No a gdyby zamach sie udal? Roszkowskiemu nasuwa sie smutna refleksja:
`Korzysc' bylaby taka, ze w rokowaniach Niemcy mieliby wiecej glosu. Ale
Polska i tak juz byla pod dominacja ZSRR. Ziemie wschodnie juz byly
oddane. Wiec moze `tylko' stracilibysmy granice na Odrze i Nysie...

A potem autor listu stwierdza: malo pisze i mowi sie o Niemcach, ktorzy
od poczatku walczyli z Hitlerem. Zwlaszcza teraz, wiadomo przeciez, ze
ofiara rezimu padli przede wszystkim niemieccy socjaldemokraci i
komunisci. Ernst Thaelmann zostal uwieziony juz w 1933, a w 1944 w
Buchewaldzie go zamordowano. Nawet Honeckerowi nikt nie zabierze
hitlerowskiego wiezienia, az do 1945. Willy Brandt, Herbert Wehner i 
inni socjaldemokraci dzialali z zewnatrz i wewnatrz. Wielu zginelo. To 
oni walczyli z dyktatura, a nie grupa von Stauffenberga.

Janusz Roszkowski konczy swoj list wyrazami obawy: wedlug Gazety tuz
przed uroczystoscia odsloniecia tablicy ku czci plk. von Stauffenberga
usunieto stamtad plansze ilustrujace zbrodnie niemieckiego nazizmu. 
Jest to dosc grozny sygnal, w koncu "Wilczy Szaniec" byl miejscem 
wydawania ludobojczych rozkazow, a nie tylko zamachu.

I tyle. Odpowiedzial mu znany publicysta i pisarz Andrzej Szczypiorski, 
u ktorego redakcja zamowila nie list, a czterokrotnie dluzszy artykul.
Choc Szczypiorskiego cenie (a Roszkowskiego prawie nie znam), ten 
artykul mnie zdenerwowal. Nie za sprawe von Stauffenberga, co do ktorej 
nie mam jasnego zdania. Otoz artykul ten moglby byc znacznie krotszy, 
ale Szczypiorski postanowil przy okazji rozprawic sie z Roszkowskim 
metodami ponizej pasa.

W skrocie: wedlug Szczypiorskiego (doslowny cytat) `Roszkowski powtarza
stary, ale nieprawdziwy schemat sowieckiej propagandy i historiografii,
jakoby tylko komunisci przeciwstawiali sie wodzowi Trzeciej Rzeszy'.
Czytamy rowniez, ze Roszkowski popelnia blad myslenia w kategoriach
politycznego monopolu, ze buduje swoj tekst na stereotypach, ktore
oszukanczo bazuja na tym, ze zawieraja jakis pozor prawdy, ze
`kwalifikuje czyn von Stauffenberga z tej jedynie slusznej perspektywy,
jaka jeszcze niedawno byla obowiazujaca i byla chroniona przez caly
aparat panstwa' itp. Ze wspomnienie Hubala `jest zalosnym nieporozu-
mieniem wynikajacym z dziesiecioleci komunistycznej indoktrynacji'.

Wiec usunmy te cwierc artykulu, zapomnijmy znanemu pisarzowi,
internowanemu podczas stanu wojennego, interesujacy sposob cytowania
przeciwnika: `tylko komunisci', podczas gdy Roszkowski pisze `przede
wszystkim komunisci i socjaldemokraci' i w ogole nie probujmy zadawac
retorycznego pytania: <> tylko przyjrzyjmy sie jego racjom sine ira 
et studio.

Szczypiorski uwaza, ze porownywanie von Stauffenberga z polskimi
zolnierzami, czy powstancami jest kompletnie chybione, ze jest to wrecz
zalosne nieporozumienie. Wojna z Niemcami to byla jedna sprawa, moralnie
dla nas oczywista. Ale stopien zyczliwosci dla Polski nie jest zadna
miara patriotyzmu von Stauffenberga. Zamach jest swiadectwem 
NIEMIECKIEGO patriotyzmu, jest heroizmem o wymiarze antycznym, gdyz 20 
lipca, gdy pulkownik uruchamial zapalnik bomby, to wcale nie byl w 
porzadku z samym soba, ani z milionami swoich towarzyszy broni, wraz z 
ktorymi slubowal wypelniac rozkazy wodza.

Nieprawda jest, jakoby wyzsza kadra dopiero w 1944 r. zaczela rozwazac
usuniecie Hitlera. Juz w 1938 mieli takie pomysly. Junkierska 
generalicja pogardzala Hitlerem, uwazala go za awanturnika i w koncu 
zaczela mu zazdroscic ewidentnych sukcesow, i wewnetrznych, pokojowych, 
i we wczesnych stadiach wojny. A w dodatku Hitler zjednal sobie poparcie
znacznej czesci niemieckiego swiata pracy i klasy sredniej, dzieki
populistycznemu programowi sprawiedliwosci spolecznej. Wiec zaufania i
poparcia zawodowych wojskowych o pruskiej, arystokratycznej proweniencji
Hitler nie uzyskal do konca zycia.

Szczypiorski zauwaza dalej, ze Trzecia Rzesza niezaleznie od oporu sil
demokratycznych otaczona byla atmosfera pewnej wyrozumialosci, jako
przeciwwaga dla straszliwych eksperymentow z zakresu inzynierii
spolecznej realizowanych w Sowietach.

Ale Hitler i tak wszystkich oszukal, lacznie ze Stalinem. Szczypiorski
przyznaje, ze po wybuchu wojny, gdy Hitler byl naczelnym wodzem, wielu
generalow i oficerow dopuszczalo sie zbrodni wojennych, a niektorzy
dowodcy Wehrmachtu byli przekonanymi nazistami, lecz stwierdza, ze tego
typu zarzuty NIE odnosza sie do von Stauffenberga i innych spiskowcow.

Dalej Szczypiorski prowadzi nastepujaca linie rozumowania:

Nie da sie porownywac ruchu oporu w podbijanych panstwach i w Niemczech.
W Rzeszy oznaczal wyrzeczenie sie wspolnoty losu z wlasnym narodem i
czynna walke z wlasnym panstwem. Wbrew przekonaniu Roszkowskiego, wyzsi
oficerowie sztabowi wcale nie musieli wiedziec, ze panstwo to prowadzi
wojne w sposob barbarzynski i zbrodniczy. Zbrodnie byly maskowane, nawet
Zydzi jadacy na smierc nie wiedzieli dokad jada...

Moze zreszta wielu Niemcow nie chcialo o tym wiedziec? W koncu miliony
ludzi w Sowietach tez nie chcialy wiedziec o pewnych sprawach, o
zbrodniach malych i duzych.

Wiec dla Niemca wychowanego w duchu i tradycji zolnierskiego honoru taki
wybor byl rzecza straszna. Musial odrzucic wszystkie uwarunkowania i
zwiazki z jego swiatem, aby uratowac wolnosc i godnosc w swiecie
sklamanym, zlajdaczonym i przeniknietym zbrodnia.

Musial sie wyrzec solidarnosci z wlasnym narodem, a takze swojej 
tradycji pruskiej, junkierskiej, wojskowej. Mial ocalic tylko jedno - 
sumienie i wolnosc czlowieka w mundurze niemieckiej armii. Wlasnie 
dlatego uratowal takze godnosc wielu innych.

Von Stauffenberg potwierdzil istnienie prostego, a tylekroc wyszydzanego
wzoru postepowania:

Oto jest w czlowieku cos, co powinno dla niego znaczyc wiecej niz wlasne
panstwo, a takze wiecej niz wlasny narod... Poczucie indywidualnej
odpowiedzialnosci za wybor pomiedzy dobrem i zlem.

                       *   *   *   *   *

Staralem sie wiernie oddac tresc i ducha wypowiedzi. Cale cytaty ze
Szczypiorskiego sa doslowne, bo to jest artykul takze i literacki, w
ktorym pewna role gra styl. Przekonani?

Bo ja sie drapie w glowe... Rzeczywiscie, przeciwnik Hitlera, antyczny
heroizm. Cos mu sie od potomnosci niewatpliwie nalezy. Wlasciwie, to
nalezaloby napisac na ten temat sztuke, nawet wiem jaki pisarz moglby 
sie za to zabrac. Pisarz polski, ktory jest teraz dosc popularny w 
Niemczech, gdyz obca jest mu idea wrogosci miedzy naszymi narodami i 
szczerze chce przyczynic sie do poprawy stosunkow miedzy Niemcami i 
Polakami, a to jest nam oczywiscie teraz bardzo potrzebne. Pisarz, ktory 
w jednej ze swych ostatnich ksiazek "Poczatek" (1986), ktorej glowna 
akcja dzieje sie podczas okupacji w Polsce, w srodowisku Zydow, 
przedstawia tylko dwoch Niemcow: anielskiej dobroci Niemco-Polaka, ktory 
wyciaga z gestapo, z rak swojego znajomego oficera Zydowke, oraz tego 
wlasnie oficera, ktory Zydowke wypuszcza, bo Niemcowi wierzyc trzeba, a 
potem spierze po mordzie zydowskiego donosiciela, ktory swoja 
wspolplemiennice wydal. (A potem i ten oficer marnie zginie wsrod 
bezimiennej sowieckiej dziczy i ow donosiciel marnie zginie zastrzelony 
w Getcie przez bezimienna Koniecznosc Dziejowa...)

Dla pisarza owego cale zlo jest bezosobowe. Rezim. Takie potworne
zjawisko meteorologiczne, do ktorego wiekszosc sie niestety musi
dostosowac, wiec trudno ich winic, natomiast eksponowac nalezy postawy
indywidualne, bohaterskie. Taka jest estetyka naszego pisarza. Ten
indywidualizm przebija tez bardzo wyraznie w jego pamietnikach z obozu
internowania ("Notatnik Stanu Wojennego", 1983).

Slucham? Aha, zauwazamy, ze zaczynam zjezdzac na bok, ze co ta analiza
tworczosci literackiej ma wspolnego z von Stauffenbergiem i jego
zamachem?

Slusznie! Ale ja sie pytam: a co ten antyczny heroizm i fakt, ze Hitlera
nie lubiano, oj nie! ma wspolnego z celowoscia poswiecania von
Stauffenbergowi tablicy pamiatkowej W POLSCE jako walczacemu z 
dyktatura? (Nie mowiac juz o poswiecaniu lukrowanej laurki na lamach
najpoczytniejszego dziennika w Polsce.)

To ja moze postawie jeszcze trzy pytania i zakoncze ten felieton.

1. Skad Andrzej Szczypiorski nabral przekonania, ze wyzsi oficerowie 
niemieccy mogli nie miec pojecia o zbrodniczym charakterze hitlerowskiej
wojny? Przeczytal, czy wywnioskowal osobiscie?

2. Jak sie ma godnosc munduru niemieckiego i indywidualny wybor miedzy
dobrem a zlem do tzw. kwestii zydowskiej, ktora dla kol o orientacji
zblizonej do zamachowcow NIEWIELE sie roznila od, jakby to napisal 
pewien polski literat, `obowiazujacej, ktora byla chroniona przez caly 
aparat panstwa'?

3. Dlaczego ten tragizm wyboru byl jednak taki cholernie tragiczny?
Przeciez wedlug tez Szczypiorskiego junkrzy i tak zadnego zaufania do
Hitlera nie mieli, a to, ze w 1944 potwornie szkodzil, to juz nie 
ulegalo watpliwosci. A narod niemiecki? Przeciez ewidentnie zalezalo mu 
na wczesniejszym zakonczeniu wojny? A zreszta, czy oligarchia junkierska
rzeczywiscie tak kochala narod niemiecki, ze von Stauffenberg zdradzil
na rowni jednych i drugich?

                                       Jerzy Karczmarczuk
________________________________________________________________________

[Zycie Warszawy, 18-19.07.1992, przedruk Z. Pasek]

Jerzy Ciechanowicz

                   POLSKA UCZYNILA MNIE DOJRZALYM
                   ==============================
         Rozmowa z prof. Sante Graciottim, polonista wloskim

- Parafrazujac slowa Jana Zamoyskiego, ktory powiedzial niegdys o swych
latach uniwersyteckich `Patavium me virum fecit' (Padwa uczynila mnie
mezem), stwierdzil pan `Polonia me virum fecit' - to Polska uczynila ze
mnie dojrzalego czlowieka. Jak to nalezy rozumiec?

- Moge powiedziec, ze osiagnalem dojrzalosc zajmujac sie historia
kultury i literatury polskiej, a wszystkie zagadnienia, z ktorymi po
drodze sie zetknalem, sprawily, ze wraz z uplywem czasu rozumialem coraz
lepiej nie tylko psychike Polakow i polska kulture, lecz takze
najwieksze problemy kultury europejskiej. Takze to, co tkwi gleboko w
psychice ludzkiej, np. zdolnosc Polakow do poswiecen - az do poniesienia
najwyzszej ofiary - zycia. Zauwazylem, ze Polacy sa bardzo przecietni w
zyciu codziennym, a gdy nadchodzi moment wazny, decydujacy w zyciu
czlowieka czy ludzkosci, sa zdolni do najbardziej bohaterskich czynow.
Kilka lat temu rola Polski byla decydujaca dla calej historii Europy. A
jak sie przedstawia dzis? To sa dwa bardzo sprzeczne aspekty polskiej
natury.

Przez to wlasnie zrozumialem pewne wartosci, ktore my Wlosi jako narod
zatracilismy, np. patriotyzm. We Wloszech w ogole nie mamy patriotyzmu.
Jestemy ludzmi uniwersalnymi, brak nam zas poczucia patriotycznego.
Tutaj natomiast istnieje patriotyzm polski, w ktorym zyja jednak pewne
wartosci uniwersalne psychiki ludzkiej i kultury europejskiej. Ten
patriotyzm wolnosciowy jest w rzeczywistosci ucielesnieniem
najpiekniejszych aspektow kultury europejskiej.

- Moze jednak ten typ patriotyzmu jest nieodlacznie zwiazany z brakiem
owej uniwersalnosci, ku ktorej byc moze powinnismy zmierzac?

- Pozornie sa to rzeczy sprzeczne. My zawsze balismy sie we Wloszech, ze
patriotyzm moze byc przeszkoda dla uniwersalnosci, ale obcujac z polska
kultura zrozumialem, ze mozna jedno i drugie ze soba laczyc. Patriotyzm,
lub poczucie patriotyczne, moze byc ucielesnieniem pewnego aspektu
wspomnianych walorow uniwersalnych. Kazdy narod zmierza ku tej
uniwersalnosci swoja droga. Czasem mysle, ze my, Wlosi, tracilismy te
wartosci uniwersalne dlatego, ze nie jestesmy patriotyczni. Utracilismy
poczucie swojej tradycji narodowej.

- A nie sadzi pan, ze patriotyzm polski, ze wzgledu na swoje obciazenia
historyczne, ma juz forme nieco przebrzmiala i oddala nas od Europy?

- Tu zawsze kryja sie niebezpieczenstwa, ktorych trzeba sie wystrzegac.
Nalezaloby wiec wrocic do tych walorow, ktorymi zywila sie kultura
polska w czasach minionych, przede wszystkim w czasach swego najwiekszego
splendoru.

- Znaczna czesc swoich badan poswiecil pan wlasnie europejskosci
polskiego Renesansu.

- O tym wlasnie przede wszystkim mysle. Polska nie byla wtedy prowincja
humanizmu europejskiego. Byla jego centrum. Znajomosc polskiego
humanizmu i polskiego renesansu jest do dzis podstawa dla zrozumienia
caloksztaltu humanizmu europejskiego. Republikanizm polski czasow
Renesansu byl unikalnym zjawiskiem w historii kultury europejskiej XVI
wieku. Nie bylo wtedy absolutnie republikanizmu w Europie. A przeciez
nie bylo zadnego pisarza w kregu humanistow europejskich, ktory nie
wyglaszalby pochwal dawnego republikanizmu rzymskiego. Byly wiec
pochwaly, ale nie bylo konsekwencji w praktyce. Polska natomiast
dostarczala nam wtedy zywego przykladu republikanizmu. Rozumie sie, ze
owa zlota wolnosc byla demokracja szlachecka, ale miala ona bardzo
szeroki zasieg - byla to demokracja prawdziwa. Ogolnoeuropejskie idealy
wlasciwe kulturze renesansowej - wolnosci, republikanizmu itp. - tutaj
wlasnie znajdowaly odzwierciedlenie praktyczne w zyciu politycznym
Polski. Ta cala kultura polityczna byla przesycona tymi idealami. Nawet
ci, ktorzy byli zwolennikami krola, byli jednoczesnie zwolennikami
demokracji szlacheckiej, tj, widzieli krola jako przedstawiciela takiej
Rzeczypospolitej. Jest to wedlug mnie zjawisko unikalne, ktore
urzeczywistnilo sie jedynie w Polsce.

Drugi wazny element to tolerancja. Laski pisal na przyklad do Zygmunta
Augusta skarzac sie i proszac o pomoc przeciw kurii rzymskiej, ktora
nazwal nie "Sedes Apostolica Romana" (Rzymska Siedziba Apostolska), ale
"Sedes Apostatica Romana" (odstepcza, przeniewiercza). Przyklad
reformaty, ktory piszac do swego krola, gorliwego katolika, skarzy sie
na kurie rzymska, nazywajac ja wykolejona kuria chrzescijanska, pokazuje
do jakiego stopnia tolerancja byla wtedy rozwinieta. I znow w kolach
humanizmu europejskiego chwalono tolerancje, ale tolerancji nie bylo -
ani ze strony katolikow, ani ze strony protestantow. Byly natomiast
przesladowania. Krew lala sie wszedzie. Polska natomiast byla
schronieniem, gdzie wszyscy - luteranie, katolicy, kalwini,
antytrynitariusze - zyli ze soba w pokoju.

- Istnieje poglad, ze przyczyna owej tolerancji byl fakt, iz religijnosc
Polakow jest dosc plytka, a zatem i zaangazowanie przesladowanie
innowiercow niewielkie.

- Absolutnie nie chce pochlebiac Polakom i historii polskiej kultury,
wiem natomiast, ze niektorzy Polacy umieli takze umierac dla swojej
wiary. Wiem tez, ze Polacy, choc wybierali rozne odmiany wiary
chrzescijanskiej, nawet po dokonaniu wyboru rezerwowali sobie prawo
krytykowania, precyzowania pewnych pojec teologicznych. Mysle o
Orzechowskim - to bardzo wyrazny przyklad. Byl on gorliwym, wrecz
wojujacym katolikiem, a rownoczesnie - nie tylko ze wzgledow osobistych
- bronil pewnych pojec, ktore byly zupelnie sprzeczne z dyscyplina kleru
i w ogole kosciola rzymsko-katolickiego. Taki sposob podejscia do wiary
nie ma nic wspolnego z plytkoscia. Jest to podejscie krytyczne i to
kosztem swojego dobrobytu, spokoju, polozenia w spoleczenstwie.
Czy religijnosc Kochanowskiego byla plytka? Absolutnie nie. To czlowiek,
ktory szukal swojej drogi w owczesnym szerokim spectrum religijnosci.
Podobnie Rej. Sa to ludzie, ktorzy byli soba. Plytcy sa natomiast ci,
ktorzy odbieraja bezkrytycznie od srodowiska to, co ono nadaje. Nie ci,
ktorzy krytycznie odcedzaja odbierane teksty.

- Jak z `wloskiego punktu widzenia' ocenia pan pozycje Kochanowskiego w
literaturze europejskiej?

- To czlowiek ogromnej miary. Wartosci jego tworczosci polskojezycznej
nie moga niestety przenikac do naszej kultury z powodu bariery
jezykowej, ale jako poeta lacinski jest wedlug mnie niedoceniony.
Ostatnio jego utwoy weszly w sklad wydanej u nas antologii lacinskiej
poezji europejskiej XVI wieku, wiec nareszcie staly sie czescia
wspolnego bogactwa kultury humanistycznej. Kochanowskiego studiowano
przede wszystkim jako poete piszacego w jezyku narodowym i na tym polu
pochwalono go nawet wiecej niz bylo trzeba. O "Trenach" mowiono na
przyklad, ze inauguruja gatunek poetycki nieznany na Zachodzie. Przeciez
"Treny" powtarzaja schemat literacki znany juz Petrarce i innym poetom
humanizmu zachodnioeuropejskiego. Ale w calej swojej tworczosci -
rowniez jako poeta lacinski - jest Kochanowski czlowiekiem niezwyklej
miary. To, czego my nie mielismy w okresie renesansu, to wlasnie
"Fraszki". Choc jako slowo wywodza sie one z jezyka wloskiego, to jako
gatunek literacki sa czyms zupelnie nowym. Jest to gatunek polski. Pod
tym wzgledem Kochanowski - czy szerzej: polski renesans - wniosl wlasny
wklad do kultury europejskiej.

- Spojrzenie z zewnatrz pozwala dostrzegac niezauwazone przedtem
wartosci. Podczas uroczystosci przyznania panu nagrodu SEC podkreslano,
ze jest pan odkrywca liryzmu Krasickiego.

- Droga, ktora doszedlem do wniosku, ze Krasicki jest poeta lirycznym,
byla bardzo prosta. W jednym z utworow przypominal on swe zycie w
Lidzbarku, piszac jak razem ze swymi kanonikami siedzi przy kominku
i pije dobre wino. Ja to czytalem w zimie, siedzac przed swoim kominkiem
nad Morzem Adriatyckim, i przyszlo mi do glowy, ze takie przezycie
poetyckie tkwi wlasnie w glebi swiadomosci lirycznej. On nie byl tylko
poeta satyrycznym czy moralistycznym, lecz takze poeta lirycznym. Kiedy
mowi na przyklad o zegarze i swiadomosci czasu, ktory mija, to w tych
kilku strofach widzimy ow moment liryczny: dotykamy najglebszych przezyc
czlowieka, ktory zadowala sie najdrobniejszymi radosciami zycia, aby
osiagnac szczescie - na sposob horacjanski. Napisalem ksiazke o liryce
Krasickiego, gdzie wydobylem te wartosc, ktorej przedstem nigdy nie
wzmiankowano.

- Moze w tym, ze polscy badacze widzieli w nim glownie satyryka, tkwi 
tez jakis element naszej specyfiki narodowej?

- Zapewne. Wartosci narodowe, rola poezji w zyciu narodowym - to
pojecia, ktore moga byc obciazeniem przy patrzeniu na poete i poezje.
Moga one sprawic, ze krytyk literacki nie dochodzi do sedna samego
dziela literackiego.

- Akademicka kariere zaczal pan od studiowania literatury wloskiej,
czyli od italianistyki. Skad przyszlo zainteresowanie literatura polska?

- Polakow spotkalem po raz pierwszy, kiedy bylem bardzo mlody, w roku
1944, kiedy moj region, Marche, niedaleko Ankony i Loreto, zostal
oswobodzony przez wojska polskie gen. Andersa. Ale wtedy bylem od tych
spraw bardzo daleko i nie moglem przypuszczac, ze w przyszlosci, na
uniwersytecie, poswiece sie wlasnie literaturze polskiej. Zdecydowal
przypadek. Skonczylem studia na wydziale italianistyki, a potem rektor
Katolickiego Uniwersytetu Mediolanskiego poprosil mnie, abym sie
poswiecil studiom slawistycznym, ktorych wtedy tam nie bylo. Poczatkowo
bylem przez rok w Jugoslawii, w Chorwacji. Chcialem tam byc dluzej, ale
patrzono na mnie podejrzliwie, poniewaz bylem katolikiem, i
uniemozliwiono mi to. Wtedy moj mistrz, prof. Maver, ktory jest
najwiekszym wloskim slawista, skierowal mnie do Polski. Trafilem tu wiec
tylko przez przypadek, ale nieprzypadkowo zakochalem sie w Polsce i
stalem sie przede wszystkim polonista. Mimo, ze do dzis pisze po trosze
o wszystkim - o literaturze starochorwackiej, staroczeskiej,
starorosyjskiej - uprzywilejowanym obszarem moich zainteresowan pozostaje
jednak literatura i kultura polska.
_______

Prof. Sante Graciotti, doktor h.c. uniwersytetow Jagiellonskiego i
Wroclawskiego, otrzymal w czerwcu doroczna nagrode Osrodka Polskiego
Stowarzyszenia Kultury Europejskiej.
_______________________________________________________________________

Maciek Cieslak

                       DOSTRZEZONE - ROZWAZONE
                       =======================

        (Echa wydarzen politycznych w Polsce - pazdziernik 92)


Nawet medycznie potwierdzony fakt jesiennego apogeum witalnosci
u mezczyzn nie wytlumaczy takiego natloku wydarzen politycznych, jaki
obserwujemy w ostatnich tygodniach. Samo ich wyliczenie wypelniloby
bez reszty ten numer Spojrzen.

Biorac z grubsza, mamy do czynienia z jednej strony z wybuchajacymi
co dnia politycznymi fajerwerkami: - a to aresztowanie rodzimego
multimilionera -  A. Gawronika, a to sensacyjna sprawa plk. 
Kuklinskiego (i pytanie o PRL), to znow przesluchanie Jaruzelskiego i 
Kiszczaka w dochodzeniu o wprowadzenie stanu wojennego i niszczenie 
dokumentow z lat 80-tych, i nagle - Katyn, i rownie nagle - odgrzana 
koncepcja NATO-bis, upadek "Westy", kontrola NIK u min. Lewandowskiego
(przeksztalcenia wlasnosciowe) itp itd. Z drugiej strony - mimo
stonowanych doniesien zmeczonej tematem prasy - wciaz wrze w
parlamencie, i nie tylko. Zawirowania polityczne siegnely samych
partii...

Ujmujac krotko (i modnie): falduje sie i zmienia `mapa polityczna'.
Pekaja `stare' postsolidarnosciowe ugrupowania, wynurzaja sie: frakcje,
grupy rozlamowe, powstaja wreszcie partie nowe. Przy tym wszystkim
zwolywane sa zjazdy, narady programowe, debaty; jest jakas goraczka 
szukania nowej tozsamosci, potrzeba wykrzyczenia swojego ideowego 
imienia.

` - Do tej pory bylismy postrzegani jako partia zajmujaca sie
przede wszystkim gospodarka - nadszedl czas, by wypowiedzec sie
w waznych kwestiach politycznych i spolecznych...' - mowi lider KLD,
Donald Tusk na dzien przed ubieglotygodniowa narada programowa w
Gdansku. Dwa dni pozniej "Kongres" deklaruje akceptacje panstwa
swieckiego, scisle oddzielenia Kosciola od panstwa, afirmacje
wolnosci kulturalnej i obyczajowej, `tak' dla aborcji itp.

` - Nasz styl prawicowego myslenia bedzie synteza wartosci
narodowych, konserwatywnych, chrzescijansko-demokratycznych.
Bedzie szukal miejsca w zjednoczonej Europie, ale jednoczesnie
polaczony bedzie z afirmacja historycznej tradycji, poszanowania
wartosci religijnych w zyciu spolecznym...' - zapowiada Aleksander
Hall, wczoraj lider frakcji UD, dzis - dzialacz nowej partii:
Konwencji Polskiej (33 parlamentarzystow)

A jeszcze przed kilku tygodniami obaj politycy siedzieli obok
siebie za stolem prezydialnym "Malej Koalicji".

Nie przesadze, gdy napisze, ze przezywamy wlasnie okres DRUGI
ruchow `partio-tworczych'. Pierwszy, ksztaltujacy, trwal, jak
pamietamy, do wyborow prezydenckich. Byl to czas `wojny na gorze',
albo - wojny w "Solidarnosci". To wtedy pojawily sie dzisiejsze partie
postsolidarnosciowe: ROAD i FPD (UD+SP) oraz PC, KLD i ZChN.
I chociaz trudno jednoznacznie odpowiedziec, kto `wojne' sprowokowal
i czy byla niezbedna, to jeden fakt jest niezaprzeczalny: `wojna na
gorze' podzielila "Solidarnosc" w sposob zupelnie przypadkowy, raczej
wedlug kryteriow personalno-towarzyskich czy lojalnosci niz przekonan
ideowych.

Wlasnie ta, najbardziej chyba ciazaca polskiemu zyciu politycznemu
osobliwosc ma oto szanse byc usunieta. Dlaczego wlasnie teraz?
Wydaje sie, ze czas nie jest przypadkowy; ze sytuacja dojrzewala,
musiala dojrzec az do chwili obecnej.

Posrod nielicznych pozytkow z trzykrotnej zmiany rzadow jest ten
jeden: kazde postsolidarnosciowe ugrupowanie mialo okazje poogladania
swiata, a zwlaszcza gospodarki, z perspektywy `bycia u wladzy'.
I kazde z nich w koncu powiedzialo to samo: potrzeba monetarnej
polityki antyinflacyjnej, twardego budzetu, popiwku, jednoczesnie
ostroznych srodkow antyrecesyjnych, powszechnej prywatyzacji,
slowem: potrzeba - kontynuacji. Gdy wraz z upadkiem rzadu Olszewskiego,
ostatnie dwie partie ZChN i RdR, zakonczyly swoja `inicjacje',
stalo sie jasne, ze jesli chodzi o gospodarke to na dobra sprawe
`ideowo' nie bardzo jest o co sie spierac. Miesiacem tego - jak mozna
mniemac - uswiadomienia, byl czerwiec. Potem przyszly wakacje. Politycy
w tym czasie nabrali oddechu i na jesien - co wlasnie widac - zabrali
sie do porzadkowania sceny politycznej. Porzadkowania wedlug nowych
regul i kryteriow.

Nowe (a wlasciwie stare, tylko ukryte) linie podzialow wyodrebnily
w kazdej partii frakcje, albo tzw. grupy rozlamowe:

W KLD - grupe `chrzescijanskich liberalow', Lecha Mazewskiego,
identyfikujaca sie z ideami sp. Miroslawa Dzielskiego - liberalizmu
gospodarczego i spolecznego rozumianego, w przeciwienstwie do
partyjnych kolegow, nie - klasycznie, ale w mariazu z konserwatyzmem
(postawa znana w swiecie od 40 lat). Frakcja ta, dosc wazaca w partii
doznala, na wspomnianej juz naradzie programowej w Gdansku ogromnej
przegranej, uzyskujac w glosowaniach poparcie ok. 10% delegatow i nie
zdobywajac zadnego wplywu na uchwale programowa. Jej wystapienie z
Kongresu jest prawdopodobnie kwestia czasu.

W UD - praktycznie tozsame z grupa Mazewskiego Forum Prawicy
Demokratycznej Aleksandra Halla. Przy okazji: w wypowiedziach i
wywiadach obu politykow (od zakonczenia kampanii prezydenckiej),
mozna by zamienic autorow i nikt nie zauwazylby tej zmiany.
Obecnie FPD jest juz poza Unia i nazywa sie - Konwencja Polska.

W ZChN - mala grupe poslow, `nowoczesnych, chrzescijanskich-
demokratow', ktorzy wlasnie przylaczyli sie do Konwencji Polskiej.

W PC natomiast - radykalna grupe `niepodleglosciowcow', ktora
wraz z J. Olszewskim utworzyla Ruch dla Rzeczpospolitej, pozostawiajac
wprawdzie "Porozumienie" w ciaglym dreszczu sporow biezacych, ale
za to w blogoslawionej zgodnosci ideowej; w sumie bardzo bliskie
w.w. grupom.

Nietrudno spostrzec, ze zawirowania w partiach z pozornego chaosu
prowadza ku wyodrebnieniu duzego obozu nowoczesnej centro-prawicy,
ktora z czasem - mozna wierzyc - wejdzie do grupy normalnych,
europejskich partii chadeckich. Prawdopodobnie okrzepna tez dwa
wyraznie juz rysujace sie obozy: `lewicowy' - spoleczno-liberalny
(UD, KLD) i `prawicowy' - tradycyjno-narodowo-patriotyczny (ZChN, RdR,
KPN?)

W najblizszych tygodniach warto wiec, jak nigdy, uwaznie lowic w
szarzyznie partyjno-parlamentarnych doniesien.


                                              Maciek Cieslak
_______________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)
stale wspolpracuje:  Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)

Copyright (C) by Jerzy Karczmarczuk 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous
FTP, adres:  (128.32.164.30), directory:
/pub/VARIA/polish.

____________________________koniec numeru 48___________________________