______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

  Piatek, 19.03.1993          ISSN 1067-4020                   nr 67
_______________________________________________________________________

W numerze:
            Slawomir Sapieha,
               Jurek Krzystek - Wyprawy krzyzowe - cz. I
              Zbigniew Holda,
             Michal Zielinski - Bac sie czy plakac ze smiechu
              Jacek Krelowski - Tylko papuga
              Slawomir Mrozek - Obrady
                  Jurek Dydak - Stresy emigranta wizytujacego
           Jurek Karczmarczuk - Mazurki Madame Levittoux

________________________________________________________________________

[Od Red. dyz.: I znowu numer zawierajacy materialy na temat `Absolutu/
absolutu' - jak go kto uwaza - a wlasciwie jak zorganizowane organizmy
spoleczne: panstwa, grupy wyznaniowe, oddzialy ekspedycyjne uzasadniaja
swoje dzialanie swoista interpretacja A/absolutu. Pod koniec numeru
anty-reportaz z Polski Jurka Dydaka oraz swiateczne delicje z
przedswiatecznych przygotowan w wybornej kuchni naszego kacika
kulinarnego. M.B_cz]
________________________________________________________________________

Slawomir Sapieha 
Jurek Krzystek


                           WYPRAWY KRZYZOWE - cz. I
                           ========================

   `Boemund (wodz pierwszej krucjaty, hrabia Tarentu, pozniej ksiaze
   Antiochii) oswiadczyl starszyznie Saracenow, aby z kobietami i
   dziecmi, i swym dobytkiem zgromadzili sie w sali kolo bramy, za co
   obiecal zachowac ich przy zyciu.

   I tak nasi dostali sie do miasta, a co ktory naszedl z dobr w
   domach i oficynach, to zabral na wlasnosc. Gdy nastal dzien,
   gdziekolwiek znalezli wroga, mezczyzne czy kobiete, mordowali ich.
   Nie bylo zaulka w miescie, gdzie nie lezalby trup saracenski, i z
   trudnoscia szlo sie ulicami tak, by nie napotkac zwlok. Nastepnie
   Boemund wszystkim, ktorym kazal sie zgromadzic w wielkiej hali,
   odebral rzeczy, jakie posiadali, zloto, srebro i ozdoby, jednych
   zas zabil, innych odeslal do Antiochii, by ich sprzedac w niewole.'

                         Dzieje pierwszej krucjaty: Zdobycie Marry.
                         (Tlumaczenie K. Estreichera)


                          Tlo historyczne
                          ---------------

X i poczatek XI wieku to schylek tzw. `Ciemnych Wiekow'. Nie byly to
czasy spokojne: najazdy Wikingow, Wegrow i Saracenow na Europe Zachodnia
zdawaly sie burzyc bez reszty ledwo odbudowane przez Karola Wielkiego
podstawy cywilizacji i kultury. Nie jest wiec dziwne, ze powszechnie
oczekiwano spelnienia sie katastroficznego proroctwa Apokalipsy czyli
nadejscia Antychrysta, zas w roku 1000 przewidywano koniec swiata. W
tysieczna rocznice smierci Jezusa wyruszyly do Grobu Zbawiciela w
Jerozolimie masowe pielgrzymki. Dal sie obserwowac fanatyzm religijny,
majacy czesciowo upust w nawracaniu poganskiej czesci Europy,
szczegolnie Slowian. Rownoczesnie jednak w tym chaosie tkwily
niewidzialne jeszcze podstawy pozniejszego rozkwitu cywilizacyjnego
Europy. Bardziej widoczne byly inne czynniki: poprawa uzbrojenia,
taktyki i rozwoj zawodowej, mozna rzec, klasy rycerskiej, skladajacej
sie glownie z nie-pierworodnych synow wladcow feudalnych, ktorzy nie
mieli szans na odziedziczenie wlasnosci po ojcach.

Autorytet papiestwa byl w zaniku. Bylo to wynikiem walk, ktore o tron
Sw. Piotra toczyly miedzy soba wielkie rody rzymskie. Mowiono o
wprowadzeniu dziedzicznego papiestwa; papiez Jan XI byl synem papieza
Sergiusza III. Krolowie niemieccy, z ktorych wiekszosc byla nominalnymi
cesarzami rzymskimi, probowali interweniowac w sprawy wloskie,
przeciwdzialajac ogolnemu rozprzezeniu moralnemu i politycznemu w
Rzymie. Otton I uczynil z Kosciola w Niemczech instytucje panstwowa, a
jego nastepcy mieli decydowac o wyborze papieza. Krol niemiecki Henryk
III mianowal do godnosci biskupow i opatow - zwolennikow odnowy. W 1046
r. podczas wyprawy do Rzymu zdetronizowal az trzech rownoczesnie
urzedujacych wowczas papiezy (Sylwestra III, Grzegorza VI i Benedykta
IX) i wprowadzil swego kandydata, Klemensa II. Papieze i ich legaci
nieodpowiedzialnie szafowali klatwami. W roku 1054 ekskomunikowano
patriarche Konstantynopola, co bylo gwozdziem do trumny jednosci
chrzescijanstwa, do dzis podzielonego (nie liczac protestantow) miedzy
koscioly: katolicki i ortodoksyjny (wschodni).

W drugiej polowie XI w. papieze zdecydowanie przeciwstawili sie
doktrynie uznajacej cesarza zwierzchnikiem politycznym i duchowym swiata
chrzescijanskiego. Zaostrzyl sie spor o inwestyture. Grzegorz VII
uwazal, ze Kosciol powinien byc calkowicie niezalezny od wladzy
swieckiej, a papiez mial byc wybierany przez kardynalow. Stolica
Apostolska powinna byc centrum zarzadzajacym sprawami koscielnymi w
calym chrzescijanstwie. Uprawnienia te zostaly sformulowane w 1075 r. w
Dyktacie Papieskim, gloszacym nadrzednosc wladzy duchowej nad swiecka,
prawo papieza do detronizacji cesarza oraz niepodwazalnosc decyzji glowy
Kosciola. Doprowadzilo to do konfliktu miedzy cesarzem Henrykiem IV a
Grzegorzem VII. Za mianowanie biskupa Mediolanu Henryk IV zostal
ekskomunikowany. Bedac doskonalym politykiem, z wyrafinowana pokora udal
sie w pokutnicza pielgrzymke do Canossy, gdzie papiez zdjal klatwe.
Pozwolilo to Henrykowi na skonsolidowanie swojej wladzy w Rzymie i
doprowadzenie do usuniecia papieza.

W tym samym czasie (XI w.) koczownicze plemiona tureckie z Azji
Srodkowej rozpoczely ekspansje na panstwa arabskie. Turcy seldzuccy
(wyznawcy islamu) opanowali Kalifat Bagdadzki, a nastepnie zagrozili
Cesarstwu Bizantyjskiemu. Podporzadkowali sobie zarowno tereny
bizantyjskie w Azji Mniejszej, zajmujac miedzy innymi Nicee w 1092 r.,
jak i arabskie (Syrie, Palestyne). Cesarz bizantyjski Aleksy I Komnen
zwrocil sie do Rzymu i swiata zachodniego o pomoc w obronie
chrzescijanstwa.

W roku 1095 papiez Urban II na synodzie w Clermont oglosil haslo swietej
wojny z Turkami, zarzucajac im zabijanie, badz branie do niewoli
chrzescijan, niszczenie kosciolow i Krolestwa Bozego, oraz to, ze
poprzez zajecie Jerozolimy uniemozliwili pielgrzymowanie do Ziemi
Swietej.


                          Wyprawy krzyzowe
                          ----------------

Odzew na apel Urbana II byl niebywaly, gdyz padl na bardzo podatny
grunt, o ktorym wyzej: z jednej strony zarliwa wiare wsrod wszystkich
warstw spolecznych, z drugiej - istnienie `bezrobotnej' warstwy
rycerskiej, oraz na pol glodujacych i zdesperowanych chlopow.

Pierwsza krucjata byla tzw. `Krucjata Wiesniacza', liczaca okolo
60 tysiecy krzyzowcow, wlaczajac pielgrzymow, kobiety i dzieci.
Wyruszyla ona wiosna 1096. Skladala sie glownie z ubogich rycerzy,
wyglodnialych chlopow, oraz zwyklych przestepcow. Prowadzona przez
popularnego francuskiego kaznodzieje Piotra Pustelnika byla zle
zorganizowana i niezdyscyplinowana. Juz wedrujac przez Europe krzyzowcy
mordowali i grabili, scierali sie z miejscowa ludnoscia i urzadzali
pogromy Zydow.

Ta pierwsza krucjata zakonczyla sie tragicznie. Po dotarciu do
Azji Mniejszej zostala doszczetnie rozbita przez Seldzukow. Wielu
jej uczestnikow zginelo, pozostalych sprzedano jako niewolnikow. Sam
Piotr Pustelnik o dziwo ocalal i dotrwal do nastepnej wyprawy, w ktorej
odegral malo chwalebna role.

Wkrotce potem (jesienia 1096) zorganizowano kolejna ekspedycje, znana
jako Pierwsza Krucjata. Tym razem skladala sie ona z okolo 5 tysiecy
wyborowych rycerzy i odniosla niebywale sukcesy. Zdobyto w 1099 roku
Jerozolime (czemu towarzyszyla rzez jej mieszkancow podobna
do opisywanej na wstepie tego artykulu) i w ciagu nastepnych 20 lat
zupelnie wyparto muzulmanow z wschodnich wybrzezy Morza Srodziemnego.
Utworzono szereg nowych panstw: Krolestwo Jerozolimskie, hrabstwo
Trypolisu, ksiestwo Antiochii i hrabstwo Edessy. Ich wladcami zostali
przywodcy wyprawy, najwazniejszy z nich, Godfryd z Boulogne (Geoffrey
de Bouillon) zostal pierwszym obieralnym Krolem Jerozolimy.

Ustanowienie niepodleglych panstw na terenach odzyskanych od muzulmanow
stalo sie przyczyna konfliktu z cesarzem Bizancjum, albowiem oryginalna
umowa mowila, ze tereny te powroca pod jego berlo. Konflikt ten,
ciagnacy sie do konca krucjat, byl jedna z przyczyn ich ostatecznego
upadku i utraty wszystkich zdobytych terytoriow.

Krolestwo Jerozolimy historycznie rzecz biorac stalo sie pierwsza
europejska kolonia. Sile militarna stanowili tam rycerze zorganizowani
w zakony, wywodzace sie z bractw zakladanych dla zapewnienia opieki i
bezpieczenstwa pielgrzymom. Najbardziej znani sa Templariusze i
Joannici (Szpitalnicy), oraz mniejszego znaczenia, ale znany nam
szczegolnie dobrze Zakon Najswietszej Panny Marii (Krzyzacy). Zakony te,
podlegajace bezposrednio papiezowi, byly druga wazna przyczyna upadku
krucjat - nie byly bowiem podporzadkowane Krolowi Jerozolimy. W praktyce
realizowaly swa wlasna polityke, bogacac sie w niebywalym tempie poprzez
liczne nadania, takze w Europie. Na ich czele stali wielcy mistrzowie, a
wstepujacy do zakonu skladali sluby oraz przysiegali walczyc z
niewiernymi. Panowala w nich scisle wojskowa dyscyplina. W ramach
dalekowzrocznej (ze swego punktu widzenia) polityki dbaly one o rozwoj
stanu posiadania rowniez w czesci europejskiej. I tak Krzyzacy w sytuacji
zmniejszajacych sie wplywow chrzescijanskich w Ziemi Swietej przeniesli
sie poczatkowo na Wegry, a potem do Polski, gdzie zgodnie z umowa z
Konradem Mazowieckim (1226 r.) mieli podbic i nawrocic na wiare
chrzescijanska Prusy.

Trwalosc zdobyczy chrzescijanskich okazala sie watpliwa. W 1144 roku
pierwsze upadlo hrabstwo Edessy, zdobyte przez muzulmanow. W Europie
zorganizowano druga wyprawe krzyzowa (1147-1149) w celu obrony Krolestwa
Jerozolimskiego. Na jej czele staneli cesarz niemiecki Konrad
III oraz krol francuski Ludwik VII. W wyprawie tej mial uczestniczyc
rowniez polski ksiaze Wladyslaw II Wygnaniec, przebywajacy w owym czasie
na dworze Konrada III (dowody sa jednak nikle). W wyniku wielu
nieporozumien miedzy Ludwikiem i Konradem oraz intryg cesarza
bizantyjskiego wyprawa ta zakonczyla sie niepowodzeniem.

W tym samym mniej wiecej czasie powstala idea zorganizowania innej,
mniejszej wyprawy krzyzowej przeciwko trwajacej jeszcze w poganstwie
Slowianszczyznie nadlabskiej. Dla tej krucjaty, organizowanej przez
wschodnio-niemieckich wladcow terytorialnych, papiestwo chcialo pozyskac
ksiazat polskich. W rozgrywkach tych przestal sie liczyc oczekujacy od
papieza pomocy Wladyslaw Wygnaniec, bowiem papiezowi Eugeniuszowi III
zalezalo przede wszystkim na pozyskaniu faktycznych wladcow Polski tzn.
Boleslawa Kedzierzawego i Mieszka (tzw. juniorow). W tym stanie rzeczy
papiez zatwierdzil klatwe arcybiskupa gnieznienskiego Jakuba ze Znina
uprzednio rzucona na Wladyslawa. Wkrotce doszlo do przymierza juniorow
z arcybiskupem magdeburskim i moznowladztwem wschodnioniemieckim,
przypieczetowanym malzenstwem Judyty, corki Boleslawa Krzywoustego, z
synem Albrechta Niedzwiedzia. Sprzymierzony w ten sposob z Niemcami
Mieszko poprowadzil znaczne sily w krucjacie przeciwko bratnim, chociaz
jeszcze poganskim, Slowianom nadlabskim (1147), a Boleslaw Kedzierzawy
podjal lupiezcza wyprawe przeciwko poganskim Prusom (1148). Zaraz potem
tenze sam papiez Eugeniusz III zazadal poprzez swojego legata Gwidona,
aby juniorzy przyjeli wygnanego i wykletego Wladyslawa do kraju.
Poniewaz nie zgodzili sie, wiec rowniez i na nich rzucona zostala
papieska klatwa. Gdy klatwa nie pomogla, Gwidon wezwal pomocy
cesarskiej, najwyzszej wowczas wladzy swieckiej w swiecie zachodnio-
chrzescijanskim. Wyprawe taka przeciwko Polsce podjal w 1157 r. cesarz
Fryderyk Barbarossa, nie zakonczyla sie ona jednak sukcesem.

Na Bliskim Wschodzie, w roku 1187 sultan Egiptu Saladyn pokonal
krzyzowcow w wielkiej bitwie kolo Rogow Hattinu i zajal Jerozolime. W
przeciwienstwie do krzyzowcow, Saladyn pozwolil na opuszczenie miasta
przez ludnosc chrzescijanska. W odpowiedzi ruszyla trzecia krucjata
(maj 1189 r.) prowadzona przez cesarza Fryderyka Barbarosse, krola
Anglii Ryszarda Lwie Serce, oraz krola francuskiego Filipa II Augusta.
Wyprawa ta nie osiagnela jednak zamierzonego celu. Doszlo do powaznych
zatargow pomiedzy Filipem Augustem i Ryszardem Lwie Serce. Fryderyk
Barbarossa (wowczas prawie osiemdziesiecioletni) utonal zaraz na wstepie
w czasie przeprawy przez rzeke Salef (Kalykadnos). Wkrotce potem
cesarska armia rozpadla sie.

W czasie walk krzyzowcow z Saracenami uwidocznila sie szczegolnie
roznica miedzy mentalnoscia owczesnych chrzescijan, a muzulmanow.
Podczas gdy krzyzowcy prowadzili `Wojne Swieta', nie przebierajac w
srodkach, muzulmanie, sprzecznie z naszym dzisiejszym wizerunkiem
fanatycznych wyznawcow tej religii, wyznawali swoisty kodeks
honorowy. `Rycerskosc' europejska byla selektywna i nie odnosila sie
do `niewiernych', wspanialomyslnosc Saladyna natomiast przeszla do
historii. Kontrast pomiedzy dwiema kulturami zwiazanymi z religia
dobrze widac na przykladzie dwu wielkich dowodcow epoki: Saladyna i
Ryszarda Lwie Serce. Zaiste trudno jest nie czuc sympatii do pierwszego
z nich, a antypatii dla drugiego, zwlaszcza po incydentach takich, jak
masakra w Akrze, gdzie nie bedac usatysfakcjonowanym z dotrzymywania
warunkow wymiany jencow Ryszard rozkazal zabicie wszystkich Saracenow
trzymanych w niewoli, lacznie z ich zonami i dziecmi.

Charakterystyczne bylo, ze krzyzowcy osiedleni juz w Ziemi Swietej
potrafili z muzulmanami czesto znalezc wspolny jezyk, przejmujac
czesciowo ich obyczaje i (znacznie wowczas wyzsza) kulture. Za kazdym
jednak razem dochodzilo do nowej krucjaty i nowi przybysze z Europy
niszczyli zapowiadajaca sie ugode, atakujac z wielka (choc slepa)
zajadloscia muzulmanow, czesto nawet tych, ktorych antagonizowanie
zupelnie nie lezalo w interesach chrzescijanstwa, i z ktorymi zawarte
byly uklady pokojowe. Calkowita slepota polityczna i niezrozumienie
pojecia dyplomacji byly kolejna istotna przyczyna niepowodzenia krucjat.

                                           Slawomir Sapieha
                                           Jurek Krzystek

(dokonczenie wraz z bibliografia za tydzien)
_______________________________________________________________________

["Tygodnik Powszechny" z 31.01.1993. Przepisal J.K_uk, raczej sie bojac
niz placzac ze smiechu]

Zbigniew Holda, Michal Zielinski


                    BAC SIE CZY PLAKAC ZE SMIECHU
                    =============================

We wtorek, 19 stycznia, ambasador RP przy Radzie Europy Jerzy Regulski
zlozyl na rece sekretarza generalnego Rady Europy, Catherine Lalumiere
dokumenty ratyfikacyjne "Konwencji o Ochronie Praw Czlowieka i Podsta-
wowych Wolnosci". Opinii publicznej umknela kwestia, ze dokumenty
zlozone przez polske byly niekompletne.

Czego brak w papierach?
-----------------------

Brak w nich deklaracji, wynikajacej z art. 25 konwencji, w ktorej rzad
Polski `zobowiazuje sie nie przeszkadzac w zaden sposob', aby `kazda
osoba, organizacja pozarzadowa lub grupa jednostek, ktora uwaza, ze
stala sie ofiara naruszenia (...) praw zawartych w niniejszej
Konwencji', mogla kierowac skargi do Komisji Praw Czlowieka, przy
rownoczesnej deklaracji rzadu polskiego, iz `uznaje kompetencje Komisji
w tym zakresie'.

Brak takiej deklaracji ze strony polskiej - wytkniety nam przez
sekretarza generalnego Rady Europy - oznacza, ze obywatele naszego kraju
prawa skladania skarg do Komisji Praw Czlowieka nie maja, a nawet
jezeli by skarge taka zlozyli, Komisja rozpoznawac jej nie bedzie mogla
ze wzgledu na nieuznawanie przez Polske kompetencji Komisji.

Istnieja dwie mozliwe interpretacje postepowania naszego rzadu.
Pierwsza: zla, bo wskazujaca na balagan w pracach wladzy wykonawczej.
Druga: jeszcze gorsza, to domniemanie, iz rzad postanowil obywatelom
zrobic przykra niespodzianke, ograniczajac - przez niedopuszczenie
skladania indywidualnych skarg do Strasbourga - zakres ochrony praw
obywatela. Na interpretacje taka wskazuje wypowiedz ministra Krzysztofa
Skubiszewskiego, sugerujaca, ze postapiono tak ze wzgledu na stanowisko
czesci poslow, ktorzy staraja sie nie dopuscic do miedzynarodowej
kontroli przestrzegania przez Polske praw jej mieszkancow.

Przedstawiona interpretacje podziela grupa ponad czterdziestu poslow i
senatorow czterech partii (m.in.: Jozefa Hennelowa, Zofia Kuratowska,
Ryszard Setnik i Zbigniew Bujak), ktorzy 23 stycznia zlozyli na rece
pani premier protest w tej sprawie.

Czego sie boimy?
---------------

Sprawe cala mozna by zbagatelizowac. Polska jest od trzech lat krajem
demokratycznym i praworzadnym, w ktorym nie mialy miejsca - jak do tej
pory - razace przypadki naruszania swobod obywatelskich przez wladze.
Moze wobec tego bac sie nie ma czego?

A jednak sie boimy! Strach bowiem jest sluchac tego, jak wyobrazaja
sobie prawa obywatelskie niektorzy poslowie. Dwa tylko przyklady z
jednego posiedzenia Sejmu w dniach 21 i 22 stycznia, podczas debaty nad
prezydenckim projektem "Karty Praw i Wolnosci" (cytaty ze stenogramu 35
posiedzenia Sejmu).

Posel Jan Lopuszanski (ZChN): `W dniu dzisiejszym uplywa... dwusetna
rocznica smierci Ludwika XVI... zamordowanego przez tych, ktorzy w imie
odsadzania tradycji katolickiej od czci i wiary i w imie krytyki
katolicyzmu za represyjnosc glosili m.in. zniesienie kary smierci. I
dzisiaj, kiedy patrzymy na kontynuacje tego dziela, ktore wtedy zaczelo
sie krwawymi aktami Rewolucji Francuskiej... byloby dobrze, zebysmy
takze pomysleli o refleksjach historycznych, ktore plyna z tego faktu
dla Polski w dniu dzisiejszym'.

Staramy sie, choc przyznac trzeba nie jest to latwe, pomyslec o
refleksjach politycznych, ktore plyna z wypowiedzi pana posla. Jezeli
dobrze go rozumiemy, twierdzi, iz:

- kontynuacja dziela Rewolucji Francuskiej, ktora przyniosla
"Deklaracje Praw Czlowieka i Obywatela", jest czyms zdecydowanie zlym;

- ci, ktorzy krytykuja katolicyzm lub postuluja zniesienie kary
smierci, sa potencjalnymi krolobojcami (powyzsze zapewne dotyczy takze
pana prezydenta - ktorego projekt "Karty Praw i Wolnosci" w artykule 6
znosi kare smierci - i kolegi klubowego pana posla Jana Lopuszanskiego,
ministra Zbigniewa Dyki, ktory rowniez jest przeciwnikiem kary
smierci).

Posel Marian Pilka (ZChN); (bardzo przepraszamy za dlugosc cytatu):

`... u podstaw tej karty lezy falszywa filozofia czlowieka, filozofia,
ktora wyimaginowala sobie abstrakcyjna i w rzeczywistosci nie
istniejaca jednostke przeciwstawiona jakimkolwiek wspolnotom... Pokusa
wyzwolenia jednostki spod dominacji rodziny, spoleczenstwa, kultury,
obyczaju, narodu i panstwa, wyzwolenia takze z represyjnych aspektow
tych instytucji... owocowala takimi wydarzeniami jak Rewolucja
Francuska czy bolszewicka.

Podstawowym zadaniem panstwa jest gwarancja bezpieczenstwa publicznego.
W tym celu musza istniec specjalne sluzby, ktore musza miec
zagwarantowane mozliwosci sprawnego dzialania. Tymczasem karta
zapowiada prawo dostepu kazdego do dotyczacych go dokumentow... przepis
ten moze skutecznie uniemozliwic rozpoznanie swiata przestepczego i
przeciwdzialanie zjawiskom patologicznym.

Karta wystepuje zdecydowanie takze przeciwko stosowaniu przymusu
fizycznego, karom fizycznym i ponizajacemu traktowaniu oraz karaniu...,
przepis ten uniemozliwia policji skuteczne przeciwdzialanie i ochrone
dobr znacznie wiekszych, niz niestosowanie przemocy w trakcie
przesluchania.

Karta wystepuje takze przeciwko ponizajacemu traktowaniu lub karaniu.
Trzeba jasno powiedziec, ze kazdy wystepek musi byc nie tylko ukarany
ale i ponizony oraz napietnowany. Wystepowanie przeciwko takiemu
postepowaniu rodzi tolerancje wobec przestestw i poczucie bezkarnosci
wobec (tak w tekscie - Z.H. i M.Z.) przestepcow.

Niestety cala Karta Praw i Wolnosci jest odzwierciedleniem tej
falszywej filozofii. Podstawowym prawem obywatela jest silne panstwo.

Karta nie przewiduje zadnych ograniczen praw obywateli ze wzgledu na
*jakakolwiek przyczyne* co znaczy, ze bedzie istnial przymus (sic?
Z.H i M.Z.) na przyklad zatrudniania w szkole w charakterze katechety
osoby niewierzacej...

Przepis o zakazie dyskryminacji przez chorobe lub brak sprawnosci
oznacza, ze w okreslonych sluzbach publicznych, na przyklad w wojsku,
policji, oswiacie, musza byc zatrudnieni na przyklad chorzy na AIDS czy
inne choroby zakazne, narkomani'.

Rece opadaja. Do samej ziemi, trudno je podniesc, aby schwycic za
pioro. Nie ma jednak wyboru. Napisac to trzeba. Swiat wedlug Mariana
Pilki to swiat, w ktorym panstwo ma charakter represywny, policja ma
prawo (obowiazek?) torturowac ludzi, przestepcy powinni byc ponizeni
(pregierz?) i napietnowani (zelazem?), a osoby chore lub niesprawne
pozbawione sa praw obywatelskich. Jezeli nas pamiec nie myli, takie
panstwa na swiecie juz byly. Na przyklad hitlerowskie Niemcy i
stalinowska Rosja oraz kraje satelickie (w tym kontekscie nie dziwi, ze
obydwaj panowie poslowie stawiaja znak rownosci miedzy Rewolucja
Francuska i bolszewicka). Jednego jednak nawet w tych krajach nie
wymyslono, tego mianowicie, ze podstawowym (i jak z tekstu wynika
jedynym) prawem obywatela jest silne panstwo.

I dlatego nie wiemy. Bac sie czy plakac ze smiechu.

                                              Zbigniew Holda
                                              Michal Zielinski
-----------------------------------------------------------------------

    Prezes Rady Ministrow
    Pani Hanna Suchocka

   My, nizej podpisani poslowie i senatorowie, zwracamy sie do Pani o
   pilne podjecie decyzji o zlozeniu przez Rzad RP deklaracji uznajacej
   wlasciwosc Komisji Praw Czlowieka Rady Europy i Europejskiego
   Trybunalu Praw Czlowieka do rozpatrywania indywidualnych skarg
   obywateli naszego panstwa na naruszenia ich praw i wolnosci
   gwarantowanych przez europejska Konwencje Praw Czlowieka i Wolnosci
   Zasadniczych.

   Z zaskoczeniem dowiedzielismy sie, ze zlozeniu dokumentu
   ratyfikacyjnego dotyczacego Konwencji nie towarzyszylo powiadomienie
   Rady Europy o uznaniu przez Polske kompetencji Komisji i Trybunalu.
   W naszym przekonaniu moze to niefortunnie wplynac na ocene
   wiarygodnosci polskich zobowiazan w zakresie respektowania praw
   czlowieka i obywatela.

Warszawa, 23.01.1993 r.

_______________________________________________________________________

Jacek Krelowski 

(Astronom - jak pisze - biologicznie i biurokratycznie rodem z Kalisza,
naukowo - z Torunia. Aktualnie dzieki Fundacji Fulbrighta zajmuje sie
obserwacyjnymi badaniami materii miedzygwiazdowej na University of
Texas).


                           TYLKO PAPUGA
                           ============

Lezy przede mna wydrukowany tekst zamieszczonego w "Spojrzeniach"
[nr 66] artykulu Ryszarda Legutki "Miedzy papuga i zasciankiem" i budzi
dosyc mieszane refleksje. Przede wszystkim jest anonsowany jako
`wydarzenie intelektualne'... Z moim nieodlacznym astronomicznym
`skrzywieniem zawodowym' mam ochote zapytac: jak zdefiniowac termin -
`wydarzenie intelektualne'? Zdaje sobie sprawe, ze definicja moze
nasuwac trudnosci, ale - moze jednak warto sprobowac? Nie mam
watpliwosci, ze wydarzeniem intelektualnym byla onegdaj publikacja
"De Revolutionibus", czy tez pracy "O elektrodynamice cial w ruchu",
znanej jako szczegolna teoria wzglednosci. Publikacje takie zmienialy
nasz sposob widzenia swiata. Wydarzeniem byla tez niewatpliwie
publikacja np. "Ballad i romansow" oznajmiajaca poczatek romantyzmu w
naszej literaturze. Nieprzypadkowo siegam po przyklady historyczne -
wtedy wiadomo juz jakie byly dalekosiezne skutki okreslonego wydarzenia.
Jak sobie z tym poradzic w przypadku tekstu `jeszcze cieplego'?

Artykul Ryszarda Legutki rozni sie od "Ballad i romansow" jedna wazna
cecha: jezykiem. Zawsze odczuwam rodzaj zazenowania, kiedy stwierdzam,
ze jakiegos tekstu nie udaje mi sie przeczytac bez slownika wyrazow
obcych pod reka... To na pewno luki w moim wyksztalceniu ogolnym. Z
drugiej strony kolacze mi sie gdzies po szarych komorkach zdanie Mariana
Zaluckiego: `Autor powinien meczyc sie tak dlugo, zeby czytelnik juz nie
musial'. Tekst napisany `polskim liberalom ku przestrodze' nie jest
rozprawa naukowa, przeznaczona dla kilku, czy kilkunastu kolegow po
fachu, ktorzy znaja okreslony zargon. Trudno zatem uniknac refleksji, ze
autor nie najlepiej odrobil lekcje.

Tak wiec z gaszczu `izmow' nie za bardzo moge wyluskac cos, co jest
istotnie nowe i co zaslugiwaloby na miano `wydarzenia'. Co znaczy
`papuga i zascianek' w przelozeniu na jezyk zyciowej praktyki, to wiem
od czasow tak dawnych, ze jedynie najstarsi ludzie (z R. Legutka
wlacznie) moga od biedy pamietac. Na przelomie lat 50-tych i 60-tych
pojawil sie w Polsce w miare oficjalnie (to znaczy nie tepiony juz
policyjnymi metodami) najpierw jazz, a potem beat. Niewatpliwe
wydarzenie z dziedziny kultury pop. Starcie miedzypokoleniowe, jakiemu
zdarzylo mi sie byc swiadkiem bylo nad wyraz ostre! Dla panow urodzonych
w okolicach pierwszej swiatowej symbolem wartosci, o ktore nalezalo
walczyc byly spodnie szerokie na 30 cm w dole nogawki i wlosy ostrzyzone
maszynka pod czubek glowy (co pod dlonia to twoje...); dla ich
`rozwydrzonego' potomstwa takimi symbolami byly spodnie skrojone wedle
wzoru na kalesony (byle sie dalo wbic) i - `plereza'... Jesli ktos
potrzebuje ilustracji - jest nia jeden z odcinkow "Wojny domowej".
Naturalnie ci pierwsi czerpali wzory z bliskiego otoczenia i z
`dobrych przedwojennych czasow', a ci drudzy - z oblozonego do niedawna
sroga klatwa Zachodu. Zascianek i papuga... Wygrala oczywiscie papuga.
Zgadzam sie w tej mierze z krakowskim filozofem: szanse zascianka
sa marne.

Jest jednak wspolny mianownik dla tych dwoch zachowan: mianowicie
papuga. Jesli ta metafora okreslic zachowania bazujace nie na
indywidualnej refleksji, a na kopiowaniu zewnetrznych form zachowania.
Na przestrzeni historii zachowania takie zawsze byly popularne. Dlatego
tez `systemy polityczne w duzej mierze korzystaly z obyczajowosci
nieliberalnej...' Wielu ludzi wybiera zamiast wlasnego osadu pojscie
za `przewodnikiem stada' i ludzie ci z reguly reaguja alergicznie na
inne `stada' z ich przewodnikami. Chetnych zas na tych ostatnich z
reguly nie brak (patrz: spis polskich partii politycznych, jesli ktos go
w ogole zna). To, co napisalem powyzej nie jest zdaniem oceniajacym, ale
stwierdzeniem faktu. Tak bylo zawsze i tak jest nadal, a wiec pewno i
tak bedzie. Nie wiem, czy to dobrze, czy zle; nie naleze do ideologow,
ktorzy, aby uzyc slow Milosza `bardzo kochaja ludzi - takich, jakimi oni
powinni byc'. Nie jestem Stworca i nie wiem, jacy ludzie powinni byc;
jestem empirykiem i widze (lub wydaje mi sie, ze widze) jacy sa.

Obawiam sie, ze wspolczesnosc nie sprzyja `wielkim, wszechogarniajacym
pradom', jakimi w poczatkach tego stulecia byly faszyzm, czy komunizm.
Chyba zbyt wiele naroslo rozczarowan. Moze to sprzyjac troche glebszej
refleksji przynajmniej w pokoleniu, ktore dobrze jeszcze doswiadczenia
totalitaryzmow pamieta. To, co prawda, troche myslenie zyczeniowe, bo
chcialbym, zeby tak bylo...

Co jeszcze wydaje mi sie watpliwe w artykule p. Legutki, to duza ilosc
etykietek przypinanych komu sie da. Czytajac to czuje sie troche jak owa
Rzepina ze "Szkicow weglem", sluchajaca w kosciele kazania o tych
okropnych, francuskich wolnomyslicielach z XVIII wieku... A powazniej
mowiac, to przylepianie etykietek, szufladkowanie ludzkich pogladow,
bywa zabiegiem po prostu nieuczciwym. Reagan startujac onegdaj w
kampanii prezydenckiej przeciwko Dukakisowi, przypial mu etykietke:
`liberal'. Pomoglo! Wyborcy odwracali sie z obrzydzeniem od `liberala'
nie pytajac autora tak kategorycznego sadu - o co wlasciwie chodzi?

Tymczasem takie wlasnie pytanie nasuwa mi sie po co ktoryms zdaniu z
zamieszczonego w "Znaku" artykulu. `Liberalizm byl zawsze w znacznym
stopniu systemem reaktywnym i pasozytniczym'. Zebym ja wiedzial na czym
toto pasozytowalo! `Trudno nie zauwazyc, ze emancypacyjna pasja
liberalizmu wcale nie oslabla.' A gdyby tak choc przyklad?...
`Liberal swiadomy zagrozen... nie popadal w przesadny relatywizm i
frywolnosc ocen.' Co to jest `przesadny relatywizm'? Jakie oceny (i na
jakiej podstawie) mozna okreslic jako `frywolne'? Czy to jest kategoria
filozoficzna? Legutko wspomina takze `glowne wartosci' nie dodajac juz,
co ma na mysli. Znow z moim `skrzywieniem zawodowym' chetnie widzialbym
te wartosci wymienione w paru punktach. Bo kiedy wiadomo, o czym sie
mowi, to i dyskusja latwiejsza. Tak jak to jest napisane - zbytnio
kojarzy sie ze wspomniana kampania polityczna...

Zreszta z `wartosciami' w omawianym artykule dzieje sie cos dziwnego.
`...wszak jedni wyznaja wartosci homoseksualne, a inni chrzescijanskie'.
Znow bez wymienienia co jest jedno, a co drugie. Nie wiem, jakie sa
`wartosci homoseksualne' (poza odmienna orientacja w sprawach seksu).
Wiem natomiast, ze wiele chrzescijanskich kosciolow na Zachodzie
(protestanckich) nie ma nic przeciwko homoseksualistom. Tu i owdzie
toleruje sie nawet takowych duchownych (plci obojga). Jaki zatem sens
takiego przeciwstawienia?

Przy swoich zastrzezeniach podanych powyzej gotow bylbym nazwac
`frywolnym' taki oto osad: `Obiektywizm i prawda zostaja w ten sposob
opatrzone cudzyslowem jako bedace w istocie narzedziami represji...'
Nie wiem, jak autor rozumie te pojecia. Dla mnie obiektywizm to swoista
zasada `fair play': szanowac nalezy kazdy poglad, niezaleznie, czy sie
lubi jego autora; mozna jedynie (i nalezy!) domagac sie uzasadnien.
Kryterium prawdy to, jak wiadomo, powazne zagadnienie filozoficzne. Nie
bardzo jednak rozumiem jak prawda (bez cudzyslowu) moze byc narzedziem
represji. Chyba, ze autor ma na mysli `prawde absolutna' rodem z
jakiejkolwiek ideologii. Ale co to ma wspolnego z liberalizmem?

Krotko mowiac, dla mnie artykul Ryszarda Legutki, z przyczyn
wymienionych wyzej, nie jest `wydarzeniem intelektualnym'. Jest raczej
metny. Po przeczytaniu go nie wiem, co (lub kogo) autor krytykuje, a co
np. postuluje i - dlaczego. Przed czym wlasciwie ostrzega sie liberalow?
Powaznie wypowiadajacy sie czlowiek winien i bez ostrzezen unikac
przesady i frywolnosci (pozostawiajac te ostatnia na okazje rozrywkowe).
Wiec chyba nie o to chodzi?. Moim glownym postulatem wobec czegos,
co ma sie nazywac `mysla polityczna' jest przede wszystkim jasnosc.
Mysl polityczna zamaskowana w `izmach', niezrozumiala dla przecietnego
zjadacza chleba, moze tylko niekiedy stac sie narzedziem w rekach
ideologow. Jasne i klarowne przedstawienia pogladow maja jeszcze i te
zalete, ze trzeba nad nimi pomyslec...

Jesli mi ktos odpowie, co w tych tezach-pytaniach jest `waznego,
smialego, inspirujacego', jak twierdzi M. Cieslak, to bede szczerze
wdzieczny. Moge natomiast bez trudu przystac, ze artykul prowokuje do
dyskusji, czego objawem jest i tekst niniejszy.


                                                  Jacek Krelowski
_______________________________________________________________________

[Tygodnik Powszechny, 17.01.1993]

Slawomir Mrozek


                            OBRADY
                            ======

- Warto by zalozyc partie polityczna - powiedzial Mayer.

- Przeciez juz jest ich pare - zauwazyl Nowosadecki.

- Oszem, partie sa, ale nie odpowiedzialne za calosc. Takiej
  odpowiedzialnej, jaka my bysmy zalozyli, jeszcze nie bylo.

- A co ja z tego bede mial? - zainteresowal sie Nowosadecki.

- Poswiecenie dla Ojczyzny - wyjasnil mu Mayer.

- Przeciez sie poswiecam! oburzyl sie Nowosadecki i nalal sobie znowu.

- W Izbie Wytrzezwien mi powiedzieli, ze jak bede kontynuowal to
  dostane nolens volens.

- Delirium tremens - poprawilem Nowosadeckiego.

- Wszystko jedno, w kazdym razie czegos po lacinie.

- Ja mam na mysli poswiecenie odgorne - wyjasnil Mayer.

- To znaczy...

- A ja co, dolem wsaczam? - przerwal mu Nowosadecki.

- Bez warcholstwa - powiedzialem do Nowosadeckiego i wlozylem go pod
  stol. - Od tego upadla Rzeczypospolita, Mayer ma glos.

- Poswiecenie odgorne, to znaczy, ze my bedziemy Przewodniczacymi, a
  to sie zawsze oplaca. Pamietacie jak sie poswiecal Cyrankiewicz?

- Gdzie te czasy - westchnal Nowosadecki spod stolu.

- Mysl niezla - powiedzialem do Mayera. - Ale nie nowa. Nowosadecki ma
  racje, partii jest zatrzesienie.

- Ale zadna nie jest masowa. Nas jest trzech, to znaczy stosunkowo
  masa.

- A co z programem? Bez programu ani rusz.

- Ja mam program pokazu Moda Polska, dali mi, jak nosilem dla nich
  paczki - odezwal sie Nowosadecki spod stolu. - Zostawilem w domu, ale
  moge przyniesc. Tylko juz nie dzisiaj.

- Nie chodzi o program Mody Polskiej, tylko o program polskich reform
- uswiadomilem Nowosadeckiego unoszac skraj obrusa, zeby lepiej z nim
  sie komunikowac - bez programu reform nie mamy szans, kazda partia ma
  jakis.

- To sie zapytam Ksiezy Reformatow, mieszkam niedaleko.

- Kissinger to on nie jest - powiedzialem do Mayera opuszczajac obrus.
- Wracajac do tematu, na przyklad co myslisz o rolnictwie?

- Moze byc, mnie nie przeszkadza.

- A przemysl ciezki?

- Jak za ciezki, to zelzyc.

- Wobec tego co z lekkim?

- Proste, jak lekki bedzie troche ciezszy, a ciezszy lzejszy.

- Oswiata?

- Niech swieci, byle wylaczac przy wychodzeniu. I nie czytac, bo pradu
  szkoda.

- A wojsko? Jaki jest twoj stosunek do wojska?

- Uregulowany.

- Bardzo dobrze - ocenilem - fachowo, do rzeczy i co najwazniejsze
  moze liczyc na popularnosc. Ale to nie wystarczy, zeby sie wybic
  musimy zaproponowac cos radykalnego. Nowosadecki, nie ruszaj sie, bo
  przypierdole.

- Ja sie nie ruszam, tylko drapie.

- Chwiejesz stolem.

- Kiedy mnie swedzi.

- Ale sie przez szklo przelewa.

- A, to co innego - przyznal Nowosadecki i uspokoil sie.

- A nie mowilem? - powiedzial Mayer. - My bedziemy partia
  odpowiedzialna za calosc. Nowosadecki daje nam wzniosly przyklad, nie
  rusza sie, choc cierpi. Zadne radykalizmy.

- Centrum?

- Centrum oczywiscie tez, ale musimy miec w lonie takze lewice i
  prawice. Chodzi o jednosc narodowa.

- Kto bedzie w centrum?

- Nowosadecki moze byc lewica.

- Bo przewroce stol! - ostrzegl Nowosadecki z podlogi.

- Wobec tego ty bedziesz lewica, a Nowosadecki wezmie prawice -
  zwrocil sie do mnie Mayer.

- Bo wypuszcze Nowosadeckiego - ostrzeglem Mayera.

- Nie mogl bys mnie podrapac? - zapytal mnie Nowosadecki spod stolu. -
  Swedzi jak cholera.

- Jak nie wezmiesz lewicy, nie ma mowy o drapaniu - odrzeklem. - Albo
  lewica, albo niech cie swedzi, wybieraj.

- Podrap go tylko troche, a potem niech sie namysli - powiedzial
  Mayer. - Nie mozna za duzo wymagac od czlowieka.

- Wlasnie! - zawolal Nowosadecki - ja musze wreszcie sie napic!

- Trzymaj go! - krzyknal Mayer, ale juz bylo za pozno. Nowosadecki
  mial pragnienie tak gwaltowne, ze szarpiac sie ze mna przewrocil stol
  i wszystko sie wylalo zanim co. Ssalismy potem obrus do rana, ale to
  nie to samo.

Nasz blad polegal na tym, zesmy go tam za dlugo trzymali na sucho.
Lewica lewica, prawica prawica, ale najwazniejsze sa Prawa Czlowieka.

Bez tego nie wpuszcza nas do Europy.

                                              Slawomir Mrozek
_______________________________________________________________________

Jurek Dydak 


                   STRESY EMIGRANTA WIZYTUJACEGO
                   =============================

Moje ulubione artykuly w "Spojrzeniach" to wspomnienia osob, ktore
odwiedzily Polske po latach emigracji. Staram sie porownac ich wrazenia
z moimi, a spedzilem 3 miesiace (lato 91 i luty 92) w RP po 9 latach
emigracji w USA. Niektorzy autorzy wypowiadaja sie wprost (u innych
trzeba czytac miedzy wierszami) na temat swojej alienacji i praktycznej
niemoznosci powrotu do kraju na stale, glownie ze wzgledow
ekonomicznych. Do napisania moich wlasnych wspomnien sklonila mnie
niedawna wypowiedz osoby, ktora oszacowala swoja cene na staly powrot do
Polski na $1,500 miesiecznie ["Spojrzenia" nr 63 - przyp. red.].

Jaka jest moja cena ?

Jakie byly moje rzeczywiste przyczyny emigracji do USA w 1982 roku?

Typowa (na odczepnego) odpowiedz dla Obywateli Amerykanow (glownie
konserwatywnych republikanow), to Stan Wojenny i Straszny Rezim
Komunistyczny. Co inteligentniejsi Obywatele Amerykanie (glownie
lewicujacy demokraci) jednak domagaja sie bardziej szczegolowych
wyjasnien.

Prawda jest, ze warunki ekonomiczne zycia w PRL nigdy mnie bardzo nie
gnebily - Partia i Rzad dawaly mi papier z olowkiem (z papierem to bylo
roznie) do pracy naukowej i krede z tablica (z kreda tez bylo roznie) do
pracy dydaktycznej. Nawet przymuszaly dziatwe studencka do
wysluchiwania moich wykladow bez protestu.

W tak zorganizowanym systemie dzialania szkol wyzszych, koledzy z Wydz.
Matematyki Uniwersytetu Warszawskiego byli filarami moralnymi
(Onyszkiewicz, z bardziej znanych), a wielu z nich stracilo czesc zycia
w walce z Komuna (slynny Narozniak, uciekinier ze szpitala na ulicy
Banacha po postrzeleniu przez ZOMO).

Czy zatem jestem gotow do powrotu do Polski za $ 18,000 rocznie?
Niestety, nie znam sumy, ktora by mnie sklonila do powrotu. Oto
wytlumaczenie mojej niepatriotycznej postawy: Po prostu Polska jest
krajem ludzi bardzo znerwicowanych (tzw. dom wariatow). Po wiekach
wplywu dogmatycznej religii (katolicyzm) i dogmatycznej ideologii
(komunizm), wiekszosc Polakow wierzy w istnienie *prawdy absolutnej*,
*absolutnych wartosci* i innych *absolutow* oraz dazy do ich poznania.
Znaczna czesc Polakow sadzi, ze owe *wartosci* juz poznala i aktywnie
gnebi wspolplemiencow przymuszajac ich do wspolwyznawania tychze
*wartosci*.

Oto kilka przykladow z zycia codziennego:

WARTOSC NR 1: DOBRZY POLACY POMAGAJA SOBIE NAWZAJEM!

Nie wspomne juz, ile mialem zapytan o zaproszenie do USA, adopcje
17-latkow, przewiezienie malego pakuneczku wagi 12 kg. Zapytac zawsze
mozna - nie ma problemu. Jednak reakcji na delikatna (jak sadze) odmowe
(adopcja trwa kilka lat, nie mam juz miejsca w walizce itp.) sie nie
spodziewalem. Pytajacy natychmiast oferowal jakies rozwiazanie
konstruktywne: my to sznureczkiem, panie Jureczku, lub egzystencjalne
(?): wszyscy tak robia, wiec jakos to pojdzie. Nastepowal ciag
prezentacji ich rozwiazan i moich obiekcji sprowadzajacy sie do
ultimatum: Albo jestem Dobrym Polakiem i robie co nalezy, albo jestem
Cham.

Dlaczego tv nie informuje ludzi w Polsce, ze rzad amerykanski nie
pertraktuje (teoretycznie) z terrorystami?

WARTOSC NR 2: POMAGAMY STARSZYM OSOBOM!

Starsze Osoby o tym wiedza i nie maja zadnych problemow z domaganiem sie
danin od wasali. Razu pewnego (maj 91, w czasie strajku komunikacji
miejskiej w W-wie) starsza pani zazyczyla sobie, bym otworzyl okno w
autobusie z czasow Bat'ki Stalina. Kiedy po chwilowym szamotaniu nic z
tego nie wyszlo, dowiedzialem sie, ze tylko powierzchownie przypominam
osobnika pci meskiej.

Ciekawy byl przypadek w pociagu z W-wy do Krakowa. Konduktor machnal na
mnie reka, bym obudzil spiaca obok pania w celu *okazania biletu wadzom*.
Mialem juz uraz w tym momencie, a ponadto to jemu za to placa, a nie
mnie. Pokrecilem wiec przeczaco glowa i jakies grzeczne studentki
natychmiast dokonaly aktu przebudzenia. Towarzystwo w przedziale
wiedzialo, ze nie jestem miejscowy, bo wczesniej nie moglem znalezc
swojego miejsca (po numerze 73 zobaczylem 75, a moj byl 74).
Natychmiast po wyjsciu konduktora podjeta zostala proba teoretycznego
wytlumaczenia mojego postepowania. Przewazal poglad, ze *jemu nie wolno*.
Z przykroscia stwierdzam (nie), ze dostalem napadu zlosliwosci i
wytlumaczylem owym ludziom, iz w USA znane sa przypadki kobiet, ktore
(po takim obudzeniu) oskarzaja mezczyzn o usilowanie gwaltu lub tez
symuluja atak serca. Moje ubezpieczenie tego nie pokrywa, ale
konduktora na pewno tak. Znajac USA, nie zdziwilbym sie, gdyby to bylo
prawda! Natomiast teraz jest to juz PRAWDA w Polsce, gdyz

WARTOSC NR 3: COKOLWIEK POWIEDZIALA (Z PRZEKONANIEM) PANI FRANIA, JEST
PRAWDA!

A Pani Frania byla w tym przedziale i slyszala na wlasne uszy, gdyz ja
dobrzy ludzie w pore obudzili. Pol biedy, gdy czlowiek ma konflikty z
ludzmi obcymi, ale klopot polega na tym, ze moje kontakty z wlasna
rodzina tez byly nielatwe.

Globalnie rzecz biorac: ludzie w Polsce nie umieja wypracowywac
sytuacji, ktore bylyby dogodne dla obu stron. Jedna z osob chce
natychmiast zmonopolizowac sytuacje i narzucic swoja wole drugiej.
Najczestszym uzasadnieniem jest oczywista *prawda* (`Wszyscy tak robia',
`Pani Frania powiedziala', `Przeczytalam w gazecie' itp), a w przypadku
oporu (biernego badz czynnego) delikwenta stosuje sie wykrecanie raczki
(`Jest Pan mezczyzna czy nie', `Chyba sie zamerykanizowales' itp). Moja
16-letnia corka do dzisiaj pamieta osobistosc z autobusu na trasie
Krakow-Brzozow, ktora namietnie czestowala ja ciastkami i na proby
zakonczenia aktu (`juz dziekuje', `naprawde juz dziekuje') natychmiast
ripostowala ('nie wstydz sie', `taka jestes chuda'). W mniemaniu owej
osobistosci byl to akt chrzescijanskiego milosierdzia, a moja corka po
prostu chciala udusic babsztyla.

Konkludujac:

a. Jestem gotow na staly pobyt w Polsce przez 1 miesiac w roku.

b. Czy aby zycie polityczne w Polsce nie jest pochodna zycia
   codziennego, ktore staralem sie opisac powyzej?

c. Czy aby marzenia o demokracji w Polsce nie sa *marzeniami*? Zyj i
   pozwol zyc innym!

Pokoj z Wami,

                                            Jurek Dydak
_______________________________________________________________________

Z cyklu: kacik kulinarny

Jurek Karczmarczuk


                       MAZURKI MADAME LEVITTOUX
                       ========================


Madame, jak samo nazwisko dobitnie swiadczy, pochodzi z Zawiercia,
gdzie jej ojciec byl dlugoletnim dyrektorem szkoly. Wyssala z mlekiem
matki upodobanie do kuchni zaglebiowskiej, a potem slaskiej i nadal
domena jej jest kuchnia polska. W tym roku spedzi Wielkanoc w
Katowicach, a jej wnuczusie w Normandii, wiec narzekania, ze nie bedzie
babcinych mazurkow juz sie zaczely. Ale mazurki beda, przepisy zostaly
utrwalone w pamieci masowej a takze w pamieci dynamicznej i teraz
pozostaje je kolejny raz zaimplementowac, w miare mozliwosci bez
nadmiernego zabugowania.

    Spodem mazurka jest kruche ciasto. Winno byc rzeczywiscie
    kruche, dosc slodkie, niezbyt twarde i nie schnace.
        40 dag maki
        20 dag masla
         5 zoltek
        10 dag cukru (zalecany: cukier puder)

    Jesli jeszcze nie robiliscie kruchego ciasta, to uwaga: niech Was
    sw. Onufry chroni przed takimi bledami jak np. ucieranie zoltek
    z cukrem, topienie masla itp.

    Nie za miekkie maslo pokroic w kawalki i wrzucic do kupki maki.
    Wyrabiac spokojnie i niedlugo. Dodac zoltka, ugniesc. Na koncu
    dodac cukier, ugniesc, zeby go dobrze rozprowadzic, a nastepnie
    kulke ciasta zostawic przez pol godziny w chlodzie. Wyjac, nie
    walkowac, a pokroic na wieksze kawalki i ulozyc wklepujac rekami na
    brytfance ok. polcentymetrowa (raczej ciensza) warstwe. Na brzegu
    blachy zrobic naturalnie rancik wysokosci paru milimetrow. W paru,
    parunastu miejscach nakluc widelcem. Piec do zrumienienia, ale nie
    za dlugo, ok. pol godziny.

    A oto dwa warianty przykrycia mazurka. Oba znakomite, choc ten
    pierwszy smakuje lepiej doroslym niz dzieciom.

    1. Pomaranczowy. Zetrzec na tarce jedna duza pomarancze w calosci,
    ze skorka i calym srodkiem, oczywiscie bez pestek. Dodac do tego
    (opcjonalnie) otarta skorke z cytryny i sok z jednej cytryny.
    Utrzec te pulpe z 40 dag cukru pudru. Dobrze utrzec, a polplynna
    mase wylozyc na ostudzony spod. Mazurek musi byc przygotowany na
    kilka dni przed oddaniem do uzytku. Przechowac w spizarni, gdzie
    mazurek nie ma wyschnac na kosc, natomiast masa pomaranczowa winna
    zgestniec tak, by dalo sie go kroic. W zaleznosci od soczystosci
    pomaranczy trzeba czekac od trzech dni do tygodnia. Jest bardzo
    estetyczny i odswiezajacy.

    2. Figowy.
        25 dag prasowanych fig
         2 cytryny
        10 dag obranych orzechow wloskich
         5 dag smazonej skorki pomaranczowej, drobno pokrajanej
       125 ml wody (no dobra, ok. 1/8 litra, czyli szklaneczka)
        25 dag cukru
       1/2 lyzki octu (niezbyt silnego, raczej 3 niz 7%)
           cytrynowy lukier pomadkowy (opcjonalnie). Rozumiem, ze kazdy
           umie zrobic lukier.

    Zemlec figi oraz obrane cytryny (wyjac pestki, rozumiem, ze kazdy
    wie, ale zdarza sie zapomniec). Dosc drobno pokroic orzechy, ale
    nie mlec ich, bo mazurek straci na chrupkosci. Z wody, cukru i octu
    zrobic syrop, wrzucic wszystko i chwilke smazyc. Masa ma byc dosyc
    gesta, ale latwa w rozkladaniu na ciescie. Troche ostudzic, ale
    jeszcze ciepla wylac na spod i rozsmarowac. Po ostudzeniu
    cieniutko polukrowac, o ile ktos ma ochote.

    Sma.
    Sekretarka planu: J. K_uk
    Scenariusz: Mme  M. L_x.
    Konsultacja metodyczna i rezyseria: Mme I. L_x-K_uk
    Konsultacja organoleptyczna: Mmle Z. K_uk i Mmle N. K_uk

    Eksperci Niezalezni: owczarek wegierski Foka i dachowiec Capucine

_______________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@univ-caen.fr)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)
stale wspolpracuje:  Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)

Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1993. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous
FTP i gopher, adres:  (128.32.162.54), directory:
/pub/polish/publications/Spojrzenia.

____________________________koniec numeru 67___________________________