Poniższy felieton Jerzego Trammera ukazał sie w sobotnim dodatku "Plus Minus" do Rzeczpospolitej. Przedrukowujemy całosć bez zgody redakcji.


Korzenie laicyzmu
Jerzy Trammer

[Plus Minus, Rzeczpospolita, dnia 2005.08.20, nr 2005194]

Chrześcijaństwo nauczyło Europę patrzeć w przyszłość w oczekiwaniu ostatecznego rozwiązania bólów świata

Jerzy Trammer jest felietonistą, pisarzem, podróżnikiem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego

Znana jest skłonność partnerów Polski z Unii Europejskiej, szczególnie tzw. laickiej części Francji, do negowania chrześcijańskiego wpływu na Europę dnia dzisiejszego, co najwyraźniej ujawniło się w czasie tworzenia tekstu europejskiej konstytucji.

Pomińmy tutaj wpływ bezpośredni, jasny i oczywisty, znany i wielokrotnie omawiany. Lecz dodatkowo wszelkie niemal idee, laickie właśnie!, mają korzenie wyraźnie chrześcijańskie.

Weźmy powszechne prawo głosu. Kiedyś w ogóle nie głosowano. Potem głosować mogli jedynie ci, którzy utrzymywali państwo płacąc podatki. Dzisiaj głosować możemy wszyscy, nawet jeśli jesteśmy utrzymankami państwa – menelami czy okradamy budżet państwa nie płacąc np. alimentów. Nawet jeśli nie wypełniamy społeczno-narodowych obowiązków, to prawo głosu mamy. W tej sprawie inspiracja, socjalistyczna, demokratyczna czy liberalna, wyraźnie szła od chrześcijaństwa, które przez wieki nauczało, że absolutnie wszyscy ludzie mają jednaką godność jako potomstwo (dzieci) Boga. To samo źródło mieć może poprawność polityczna.

Zajmijmy się z kolei powstaniem wiary w postęp – w takiej czy w innej wersji. Ani klasyczny Grek, ani mieszkaniec późniejszego obszaru – świata hellenistycznego nie żywił takiej wiary. To chrześcijaństwo wpatrzone w przyszłość, oczekujące na zbawienie, wyglądające rozwiązania tragedii historycznej w przyszłym Królestwie Bożym, przez lata nauczyło Europę zaciekle patrzeć w przyszłość w oczekiwaniu ostatecznego rozwiązania bólów i schorzeń świata – co obiecywał marksizm (skok do królestwa wolności), i nazizm, i pozytywizm Comte'a, i liberalizm, i scjentyzm z technokracją, i Oświecenie – wszystko ruchy europejskie.

A Nietzsche? Filozofował w zupełnej, zażartej opozycji do chrześcijaństwa, zbijając punkt po punkcie tezy i wpływy tej religii. W ten sposób chrześcijaństwo było korzeniem nietzscheańskiego nauczania, bo nietzscheanizm jest negatywem chrześcijańskiego pozytywu.

Nie ma Nietzschego bez chrześcijaństwa, a bez Nietzschego egzystencjalizmu i postmodernizmu – idei europejskich.

A nauka wreszcie, działalność dziś niereligijna? Dlaczego trzeba poznać prawdę, a nie pozostać w słodkim niekiedy błędzie? Bo Bóg to prawda, a prawda was wyzwoli. Bowiem studiując dzieło Boga świat, można rozpoznać Boży zamysł. Takie początki miała żarliwa kiedyś, niby laicka, lecz w swym patosie w istocie religijna, wiara w naukę.

Zadziwia tylko, że nasi zachodni przyjaciele, a w każdym razie ton nadający politycy, nie wiedzą o tym wszystkim nic, manifestując ignorancję historyczną (w dziedzinie historii idei). Tak mocno ukształtowała ich, jak widać, eschatologia chrześcijańska, że dzisiaj jako ludzie świeccy patrzeć potrafią tylko w przyszłość.

Jerzy Trammer